Z opisywaniem piwnych imprez jest jak z pisaniem o swojej rodzinie. Raczej nie wypada o niej mówić źle głośno. W końcu ona Cię wykarmiła i wychowała. Lepiej siedzieć cicho, jeśli nadal chcesz korzystać z benefitów. Ale cóż, kiedy widzisz że coś idzie nie tak, warto powiedzieć to głośno.

Rok temu pisałem o festiwalowym przegrzaniu. Że odstępy czasowe między festiwalami są zbyt krótkie, że wystawców jest zbyt dużo (za to zadowolonych ze sprzedaży mało), że jednorazowe bilety wstępu zbyt drogie. Czy coś się zmieniło? Niewiele. Festiwal przesunięty został z terminu piątek-niedziela na czwartek-sobota. Szczerze mówiąc, zaskoczony byłem względnie niezłą frekwencją w czwartek. Ale w piątek i sobotę imprezę równie dobrze można było odpalić o 16, bo wtedy pojawiał się jakiś większy ruch. Dodatkową atrakcją miało być też połączenie festiwalu piwnego z food truckowym. Nie odniosłem takiego wrażenia, choć faktycznie, pod tym względem jestem zdecydowanie niereprezentatywny.

Ale nie o narzekanie tu chodzi. Podstawowe pytanie brzmi: dla kogo mają być piwne festiwale? Dla tych przekonanych? Też. Ale przede wszystkim dla ludzi nowych, dla których taka impreza może być świetną okazją do wejścia w świat rzemieślniczego piwa. Tyle się mówi o nadpodaży i ciągłej konieczności poszerzania rynku. A tu bach, 20 zł za wjazd. Nie sądzę, by skusił się na to ktoś przypadkowy. Nie mówię o darmowym wejściu, ale 5-10 zł to cena rozsądna. Żeby nie było wątpliwości – tym razem cena biletu obejmowała wejście na festiwal. Wyłącznie.

W tym roku zliczyłem 66 wystawców. Właściwie żaden, z którym rozmawiałem, nie był zadowolony. Podstawa to kwestia wysokich kosztów wystawienia i niskiego poziomu sprzedaży. Ale była też mowa o wyczerpywaniu się formuły festiwali w ogóle. Że entuzjazm dawno już uleciał. W Poznaniu w pozbawionej klimatu, ascetycznej hali widoczne było to aż nadto. Wniosek był taki, że Targi to po prostu twardy biznes i organizator wydaje się być największym beneficjentem tej imprezy.

Lokomotywą PTP jest Konkurs Piw Rzemieślniczych. Obecnie to właściwie jedyny powód, by odwiedzać poznański festiwal. I mimo mojego sceptycznego nastawienia do konkursów jako takich, jest to jakaś atrakcja integrująca środowisko i dająca namiastkę dawnych czasów żywieckiego Festiwalu Birofilia.

Za rok i tak spotkamy się i ciągle będzie słyszeć te same opinie. Bo sytuacja się powtarza i nic nie wskazuje na to, by miała ulec zmianie. Tyle tylko, że to grono jest z każdym rokiem coraz mniejsze…Czy na kolejnej edycji będą już wyłącznie „regionalni” dobrze czujący się w nowej fali, browary lokalne oraz średnia półka? Niewykluczone.

Zdaję sobie sprawę, że wypunktowałem wyłącznie wady imprezy. Ale może tak trzeba, by za rok nie skontatować, że PTP to już zmarnowany potencjał i na festiwalowym rynku liczą się już inni?

Na koniec ciekawostka. Dzięki zaproszeniu Jerrego (zdrówko!) uczestniczyłem w kursie sensorycznym prowadzonym przez Borysa Gadzova z FlavorActive. Przejechaliśmy przez ok. 15 próbek rozpuszczanych w aldehydowej i utlenionej Warce. Bywa i tak. Zaskoczenia wielkiego nie było – większość tych aromatów dobrze oddają ich deskryptory. Ale istotne jest, że niektóre rzeczy (np. papierowy czy metaliczny) obecne są przede wszystkim w smaku, w aromacie niekoniecznie. Generalnie próbowanie tak potraktowanego piwa to fajna zabawa, ale czy warta swej ceny to już musicie ocenić sami. Wszystko zależy od Waszego doświadczenia w próbowaniu piwa 🙂

 

 

 

 

8 komentarzy »

  1. Brawo Docent!
    Nareszcie ktoś przestał być poprawny politycznie i napisał to o czym wszyscy mówią, ale nikt głośno.

    Myślę, że zorganizowanie tych targów w formule: piątek 17:00 – 00:00 i sobota 14:00 – 1:00 byłoby idealnym rozwiązaniem. Niższe koszty wynajmu hali targowej, a co za tym idzie niższe opłaty… ale ale… tu znów się zgodzę… może niekoniecznie niższe opłaty dla wystawców, czy niższa cena za bilet, ale więcej kasy w kieszeni organizatorów (przynajmniej przy obecnych cenach).
    Dwudniowa formuła świetnie się sprawdza w Szczecinie czy Bydgoszczy. Nie ma niedosytu i nie ma przesytu. Nie ma ludzi snujących się trzeciego dnia, nie ma znudzonych twarzy wystawców… jest rewelacja!

    Z punktu widzenia wystawcy:
    – dużo browarów = mniejsza sprzedaż = większa strata
    Wiem, że targi to sposób na pokazanie się, ale ile można dokładać do interesu?
    – bardzo wysoka opłata
    – chore opłaty dodatkowe, które powinny być w cenie
    Reasumując koszty: opłata + dojazd + noclegi = myślę, że lekko 5 tysięcy poszło… A ile trzeba sprzedać piwa, żeby wyjść chociaż na zero?

    Z punktu widzenia „zwiedzacza”:
    – BARDZO DROGI BILET! 3 dni na festiwalu w Warszawie = jeden dzień na targach w Poznaniu; opłata być musi, bo dzięki temu nie kręcą się przypadkowi, którzy liczą, że za darmo coś wysępią (czyt. żulerka), ale bez przesady!
    – znów za mało miejsc do siedzenia!
    – koncerty to fajna sprawa, ale w czasie ich trwania nie dało się porozmawiać z ludźmi z browarów, które stały w bezpośrednim sąsiedztwie sceny – może należałoby zmienić trochę ustawienie?

    Też rozmawiałem z kilkunastoma wystawcami i słyszałem to samo: zastanowimy się czy w przyszłym roku tu przyjedziemy. Jeśli będzie to tak zorganizowane jak w tej chwili, to raczej sobie odpuścimy.
    Nie napisałeś Michał, że z jakiś przyczyn (obstawiam, że z tych opisanych przez Ciebie jak i wypunktowanych przeze mnie) nie pojawiły się takie browary jak: AleBrowar, Artezan, Doctor Brew (tu może i o inne względy chodziło), Szał Piw… smutne.

    No i jeszcze jedno. Od dwóch lat organizatorzy nie godzą się, żeby w trakcie trwania targów miała miejsce giełda birofilistyczna. Przez pierwsze lata była, współistniała, nikomu nie wadziła, a teraz nie ma. Ciekawe dlaczego? Bo birofile nie chcieli płacić za stoiska?

    Jako człowiek mieszkający w Poznaniu z przykrością stwierdzam, że zarówno Targi jak i Piwny Trawnik w czerwcu (ten sam organizator) powoli się chyba kończą. Smutek i żal, ale taka jest rzeczywistość.

    Pozdrawiam

    PS. Za dwa dni startuję do Lublina – jeśli będzie tak jak w zeszłym roku, to będzie świetnie, chociaż nie ukrywam, że dwudniowa impreza byłaby ciekawsza.

    • Dzięki za koment. Co do nieobecności wystawców – w jednych przypadkach była to decyzja browarów, by nie przyjeżdżać, z kolei inni nie zostali dopuszczeni decyzją organizatorów. Z obserwacji na FB wnioskuję, że do tych drugich zaliczał się chociażby EDI.
      Zobaczymy jak będzie w Lublinie, w tym roku planuję dwa dni – piątek i sobota. Niedziela od jakiegoś czasu ustanowiona została w branży dniem bezfestiwalowym 🙂

  2. Dla mnie dużym minusem był brak możliwości zakupu ilości degustacyjnych (0,1) w wielu browarach,szczególnie w Brokreacji sprzedawca z irytującym uśmieszkiem oznajmił mi,że może mi nalać 0,1 ale policzy mi za 0,3.Gdy zapytałem dlaczego,oznajmił mi,że nie mają na kasie fiskalnej zaprogramowanej takiej ilości,żenada!

    • Dostępność małych próbek to kolejna pięta achillesowa dużych festiwali. Zazwyczaj organizatorzy zwalają decyzję o serwowaniu próbek degustacyjnych na wystawców, a ci decydują różnie. Warto zatem pić u tych, którzy taką możliwość dają.
      BTW – na panelu dyskusyjnym podczas WFP wyraziłem opinię, że pojemność 500 ml na festiwalu w ogóle powinna być zdelegalizowana 😛

  3. Kopyr mówi, że było fajnie, że to normalność idzie, że na festiwalach się nie zarabia, żeby regionalsi jeździli, a nie z południa kraju. A Docent szkaluje, dziury w całym doszukuje..

  4. Jeśli chodzi o Poznańskie Targi Piwne, nie wiem na ile mają wpływu na ceny organizatorzy, a na ile MTP. Pamiętam jak byłem na pierwszym festiwalu w Poznaniu i wejście było bezpłatne ilość, żuli która spijała zlewki była masakryczna. Także bezpłatne wejście nie wchodzi w rachubę, ale cena wejściówek na poziome 5-10 zł przełożyła by się na ilość uczestników. Wejście za 20 zł powiedzmy sobie szczerze już z miejsca skreśla wiele osób nie interesujących się tą branżą.

    Moim zdaniem wydaje mi się, że to MTP jest za bardzo pazerne. Chociaż mogę się w tym przypadku mylić. Jednak moje doświadczenia z MTP jedynie potwierdzają moje domysły. Gdyż zawodowo pracuje w innej branży i braliśmy udział jako wystawca w organizowanych targach przez MTP. Na przestrzeni dosłownie pięciu lat MTP z fajnej imprezy robią dokładnie to samo co się dzieje z PTP. Dla przykładu w pierwszym roku impreza była dla zwiedzających darmowa, tłumy ludzi fajna sprzedaż, kilka imprez w tym samym czasie. Kolejnego roku wejściówki już za 5 zł, kilka imprez w tym samym czasie, generalnie tłumy (sposób na spędzenie weekendu). W kolejnym roku już wejście za 10 zł już było delikatnie czuć, że frekwencja może być mniejsza, ale kilka imprez towarzyszących robiło swoje.W czwartym roku wejście już za 15 zł brak imprez towarzyszących (osobno płatne). Jak można było przewidzieć impreza była rozczarowaniem. No i w kolejnym roku już się nie wystawialiśmy jak również duża część wystawców.
    Jak widać z fajnej imprezy można ją na własne, życzenie skończyć.

    Uważam, że MTP nie jest dobrym partnerem do organizacji tego typu imprezy, ale z drugiej strony nie ma miejsca w Poznaniu w którym można zorganizować imprezę o takiej skali.

    Co do ilości dni imprezy w zupełności wystarczą dwa czyli piątek, sobota. Tak samo coraz większe znaczenie będą odgrywały imprezy które odbywają się lokalnie dla małych społeczności. W tego typu imprezach jest łatwiej o nowych potencjalnych klientów. Pod względem kosztowym też na pewno korzystniej będą wychodzić.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.