Wysokie woltaże na 5 WFP
Zdałem już raport dotyczący polskej mokrej szyszki oraz kwasów i dzikusów próbowanych podczas piątej edycji WFP. Teraz nadszedł czas na wysokie woltaże czyli umownie piwa od 19° Blg. Generalnie uważam, […]
Polskie rzemieślnicze piwa i browary, relacje z imprez i wydarzeń czyli wszystko to, co w świecie polskiego dobrego piwa najważniejsze
Zdałem już raport dotyczący polskej mokrej szyszki oraz kwasów i dzikusów próbowanych podczas piątej edycji WFP. Teraz nadszedł czas na wysokie woltaże czyli umownie piwa od 19° Blg. Generalnie uważam, […]
Zdałem już raport dotyczący polskej mokrej szyszki oraz kwasów i dzikusów próbowanych podczas piątej edycji WFP. Teraz nadszedł czas na wysokie woltaże czyli umownie piwa od 19° Blg. Generalnie uważam, że to średni pomysł rzucać większą ilość premier tego typu piw na festiwal. Wiadomo, człowiek ma określoną odporność i tak mocne piwa zdecydowanie wpływają na zaburzenie koordynacji umysłowo-ruchowej, nawet jeśli próbowane są w pojemnościach 200 ml 😉 Dlatego to zestawienie jest najskromniejsze liczbowo. Co oczywiście nie oznacza skromności w odczuciach smakowych.
Zaczynamy od kooperacyjnego piwa Browaru Zakładowego i brazylijczyków z DUM Cervejaria. Kolektyw (19°,8.1%) to imperialny wędzony robust porter. W zasypie ma ponad 80% słodów wędzonych gruszą i wiśnią. Brzmi świetnie. A jak pachnie i smakuje? Podobnież dodane tu zostały papryczki z rodzaju Uberabinha. Możliwe, w tym temacie jestem laikiem, ale na pewno przewodnim akcentem w aromacie są papryczki właśnie. W smaku pikantności nie ma ale pojawia się zaskakująca owocowość, zapewne od słodów dymionych gruszą i wiśnią. Zwolennikiem foodpairingu absolutnie nie jestem, ale tu zrobiłbym wyjątek. Idealnym kompanem do tego piwa była Rybia Łuska czyli przekąska Kentakiego. Wysuszone, chrupiące algi nasączone dżemem chili świetnie podkreślały smak tego piwa!
Idąc w górę woltażu próbujemy pierwszy imperialny stout uwarzony w warszawskim browarze czyli TenebRIS z Browaru Palatum (20.5°,8.4%). Miałem okazję próbować je miesiąc wcześniej prosto z tanku i powiem tak: już wtedy było fantastycznie gładkie i jedwabiste. Tak jest i teraz, do tego zmniejszyła się goryczka i paloność. Dodatek płatków dębowych jest na granicy wyczuwalności (dla mnie w porządku), do tego zero alkoholowego odczucia w smaku. To piwo to świetne przygotowanie do imperialnych stoutów o wyższym ekstrakcie.
A skoro o wyższym ekstrakcie mowa to wskakujemy na 24° ballingi! Baran z Jajem to imperialny porter bałtycki (24°,9.5%) uwarzony przez dream team w temacie czyli Pracownię Piwa oraz Łukasza Jajecznicę z Browaru Podgórz. Pamiętacie 652 m n.p.m. czyli niesamowicie jedwabisty, pierwszy klasyczny porter bałtycki w rzemieślniczym wydaniu? Łukasz zdobył uznanie leżakując tego „bałtyka” rok w browarze, blokując tym samym 1/3 mocy. Teraz imperialny porter leżakował od kwietnia, a ja miałem okazję pić je dwa miesiące później na przedpremierowej degustacji. Wtedy miało wyrazisty chmielowy aromat, urzekającą gładką teksturę, potężną czekoladę i solidną goryczkę. Byłem zdecydowanym zwolennikiem wypuszczenia na rynek tego piwa właśnie w takiej postaci. A co mamy teraz? Przede wszystkim zanik akcentów chmielowo-goryczkowych. Zamiast tego mamy charakterystyczną dla „bałtyków” śliwkę zarówno w zapachu jak i smaku. Co ciekawe, w aromacie pojawiła się też lekka alkoholowość. Młoda wersja zdecydowanie bardziej mi odpowiadała co oczywiście nie oznacza, że to nie jest dobre piwo. Jest jak najbardziej, ale wtedy było lepsze 😉 Koniecznie do powtórki na spokojnie.
Skoro przy porterach 24° jesteśmy, to czas na Porter Bałtycki Wędzony leżakowany w beczce po burbonie z Browaru Widawa (24°,10.5%). Zapowiada się niespecjalnie, bo w aromacie mamy sos sojowy. W smaku jednak zupełnie przeciwnie, zaskakuje złożoność i kompleksowość tego piwa. Do motywów czekolady i ciemnych owoców doszło drewno. Do tego świetnie ukryty alkohol. Bardzo dobre w smaku ale zawsze powtarzam, że najlepsza w przypadku tego piwa jest wersja „stalowa”, gdzie wyczuwalne są wędzone nuty.
Wracamy do Pracowni Piwa na Mr. Hard’s Rocks American Man czyli imperialny stout z solidną dawką amerykańskiego chmielu. Podobnie jak w przypadku Barana z Jajem załapałem się na przedpremierową degustację. Piwo miało trochę więcej niż 2 miesiące i już wtedy był optymalny balans między czekoladą a goryczką, do tego wspaniale ukryty woltaż, który rozgrzewał i wprost dawał moc. Czy tak jak w przypadku Barana czas niespecjalnie mu się przysłużył? Niekoniecznie. Co prawda goryczka również tu spadła, ale pojawiły się przyjemne wyraźne akcenty ciemnych owoców. Mamy czekoladową pełnię, rozgrzewanie i zero alkoholowej szorstkości. Bardzo dobry RIS, ale żeby traktować go jako solidnie po amerykańsku chmielone, to trzeba było go puścić na rynek wcześniej. Dziwna sprawa, w przypadku tak mocnych piw czas jest niezbędny by osiągnąć optimum. Widać jednak Pracownia potrafi robić mocne woltażowo piwa w przeciągu zaledwie kwartału. Szacunek.
A na koniec prawdziwa petarda – pierwsze jopejskie w wydaniu „komercyjnym”! Jopen z Browaru Olimp to 45° blg i 19% alko! Fermentowane od lutego drożdżami Sacharomyces i Brettanomyces. Efekt? W aromacie lekko niepokojąca nuta charakterystyczna dla syropów na kaszel, do tego sos sojowy. W smaku na szczęście zdecydowanie lepiej. Jest kompleksowo – mamy pełnię słodu i owoców podkreślonych motywem octu balsamicznego. Miałem okazję próbować domową interpretację stylu w wykonaniu Arka Wenty z AleBrowaru. I w porównaniu do tamtego piwa jednego jakże ważnego elementu mi tu brakuje – wyraźnego pumpernikla! Dla mnie to podstawowa zaleta przy tym stylu i życzyłbym sobie, aby w każdym jopejskim ten pumpernikiel był. Może przy następnym podejściu się uda?
CIekawie opisane 🙂
To jopejskie miało jakąś cene ?
i czy trafi w butelki czy nie ?
Michał poczęstował próbką więc nie kojarzę po ile było oferowane. Ale kolejka była więc cena raczej nie zaporowa. Ma trafić w małe buteleczki.
Bubba Calvados BA, Baran z Jajem, Mr Hard’s Rocks American i przede wszystkim Kord Whisky BA zniszczyły system na WFP. Saisonator też bardzo dobry był. Żałuję, że zapomniałem o Jopenie, ale ponoć nie rwał tak dupy.
Kord to jednak słodka strona mocy. Tak samo jak wymrażana Bubba. Próbowałem po łyku oba, ale to jednak nie mój klimat, za słodkie. A Saisanatora szczerze mówiąc się bałem, bo kompletnie nie miałem ochoty w tych dniach na fenole 😉
A ja mogę kwaśne naprzemian pić ze słodkimi i polać to jeszcze goryczkowy mi:)
ris z palatum dawał zielonym jabłkiem 😦 i nie mnie jednemu 😦
no nieźle. Piłem dwukrotnie i czegoś takiego nie było. Ale szkło przepłukane? 😉