Ostatni dzień WFP tym razem przypadł w sobotę. I dobrze, rezygnacja z niedzieli jest słusznym posunięciem. I tak dzień wolnego trzeba mieć na pofestiwalową regenerację. Po dotarciu na miejsce od razu porwał mnie Tomek Kornek z Piwnej Sprawy i kazał pić włoskie Birra Amiata. 8-ballingowe Gose okazało się dość mocno słone ale i przyjemnie kwaskowe. Na start bardzo dobre. Próbowaliśmy jeszcze po próbce Rye IPA (wspaniały aromat ale smak zbyt ziołowy) oraz 17,4-ballingowego Smoked Ale (porządny torfowy aromat, smak niestety zbyt słodki).
Ze stoiska Amiaty z kolei porwał mnie Michele Luponio prowadząc do Toccalmatto. Dałem się przekonać, bo pierwszego dnia spróbowałem łyk Dr Caligari czyli berliner weisse z malinami. Fantastyczny aromat i rześki, kwaśny smak pozostawił mnie pod wrażeniem. Tego piwa niestety już zabrakło. Spróbowałem za to Zona Cesarini (AIPA – mocno ziołowe w smaku i z motywami białych winogron w zapachu), Jadis (Grape Witbier – wyraziste motywy czerwonych winogron, lekko owocowy smak), Skizoid (AIPA – dla mnie bardziej angielska IPA z wyrazistymi akcentami karmelowymi i melanoidynowymi) oraz B Space Invader (BIPA – wyrazisty żywiczny zapach i umiarkowana goryczka). Na dokładkę jeszcze łyk LaGrodzischi kooperacji Lambrate/Artezan. Mimo że to lager, to swym wyraziście wędzonym, czystym i wytrawnym charakterem nie odstaje od najlepszych piw w stylu.
Dobra, najwyższy czas wrócić na polskie podwórko. A tu próbuję końcówkę Ryan Goseling czyli wiśniowego gose uwarzonego przez Hopium we współpracy z Jankiem Gadomskim z domowego Alderan Brewery. Dwa tygodnie wcześniej miałem okazję skosztować próbki przywiezionej przez Kubę prosto z browaru. Wtedy było mocno kolendrowe w zapachu i lekko słone w smaku. Teraz kolendra trochę zelżała, choć ciągle jest wyraźna. Za nią w aromacie idzie wiśnia i sól. Słonego posmaku już jednak nie wyczułem, tu panuje kwaskowo owocowa rześkość. Świetne piwo!
Tymczasem ucinam krótką rozmowę z Łukaszem Kojro z Faktorii. Ma dla mnie dobrą wiadomość – na dniach warzy pierwsze piwo w pierwszym w Warszawie browarze rzemieślniczym o nazwie Palatum! Umawiamy się na wizytę przy zapełnionych tankach za około miesiąc, a na razie próbuję DeadWood czyli Double Black IPA. W zapachu żywica i czekolada a na języku goryczka, czekolada i paloność. Całość zdecydowanie wytrawna, tak jak lubię.
Czas na szybką obniżkę ballingu bo kilka piw jeszcze jest do spróbowania. Na stanowisku Piwnego Podziemia Ewelina mówi, że właśnie skończyły się 10,5-ballingowe Grapefruit Berliner oraz Kiwi and Lime Gose. Wydaje się, że przegrałem festiwal
Miałem te piwa od początku na swej liście ale w ogólnym tumulcie ich nie spróbowałem. Ratunek jednak nadchodzi! Podłączona zostaje beczka Smoky‚ego, też o ekstracie 10,5° Blg. To leżakowany 4 miesiące Lichtenheiner z 85% udziałem słodów wędzonych w zasypie. Imponująco klarowne, o wspaniale intensywnym wędzonym aromacie. Smak początkowo swą lekkością wydaje się zbliżony do Grodzisza ale to pozory. Po chwili do głosu dochodzi wyraźna kwaskowość, pochodząca od lactobacillusów z nieśrutowanego słodu dodanego do częściowo schłodzonej brzeczki (tzw. kwaśne zacieranie). Fantastyczne piwo, będące świadectwem piwowarskiego geniuszu Piwnego Podziemia! Cieszy wielce, że do końca roku Piwne Podziemie przesiądzie się na co najmniej dwukrotnie większą instalację 🙂
Sytuacja z wykończeniem piw które miałem na liście skłoniła mnie do skierowania się na stanowisko Peruna. Tu musiałem spróbować piwa nachmielonego wyhodowanym na plantacji Pawła Piłata Cascade’m. Kaskada z serii Dziedzictwo to Pale Ale, które okazało się być solidnie chmielone, z goryczką o lekko ziołowym profilu. Całość była jednak odpowiednio rześka i co najważniejsze, z obecnością charakterystycznego cytrusa w aromacie. Nie zawiodłem się, a nawet pozytywnie zaskoczyłem przyjemnym zapachem. Mam nadzieję, że kolejne Polskie Pale Ale nachmielone inną odmianą z amerykańskim rodowodem (jaką? na razie tajemnica) będzie równie dobre.
Ze stoiska Peruna jest moment do Birbantów, którzy mają do zaproponowania wersję barrel aged torfowego RISa P.I.S.&Love. Piwo leżakowało w beczce po niemieckiej whisky Slyrs. Charakter beczki zdecydowanie przykrył torfowy charakter tego piwa, który teraz jest gdzieś w tle. Za to w nozdrza uderza aromat wanilii i czekoladowego likieru. Smak czekoladowy, likierowaty, generalnie dość słodki. Na plus ukryty alkohol, ja jednak wolałem wytrawną wersję torfową.
Robi się już mocno późno więc rzutem na taśmę udaje mi spróbować dwóch nowości SzałPiwu. Śrup z wuchtą pieprzu już w pikantnym aromacie zapowiada, że lekko nie będzie. Chłopaki nie oszczędzali na pieprzu, który daje się naprawdę we znaki. Piwo trochę przypomniało mi przegiętą mocnym dodatkiem chili Szajbę. Z kolei Petronelka czyli saison z jałowcem było gęste, treściwe i drożdżowe. Skojarzyło mi się z prawdziwym farmhouse ale warzonym chałupniczymi metodami 😉
Kończymy festiwal na stanowisku Piwnego Podziemia spijając Smoky’ego i po załadunku klamotów ruszamy na after do Samych Kraftów!
Ten dzień był dobrym podsumowaniem całego festiwalu. Mimo licznej obecności uznanych, zagranicznych browarów rzemieślniczych okazało się, że ich oferta potrafi rzucić na kolana raczej w jednostkowych przypadkach, a patrząc na ubytek w portfelu powoduje szybkie z tych kolan wstanie. Polscy rzemieślnicy zaprezentowali bardzo dobry poziom i nie brakowało piw, które zrobiły na mnie duże wrażenie. Jest zatem bardzo dobrze, a będzie jeszcze lepiej!
Dla przypomnienia – Warszawskiego Festiwalu Piwa dzień pierwszy oraz drugi
Dobry patent z wodą ale na początek i tak Gose
Michele Lupunio za kranami
Łukasz Kojro – Palatum/Faktoria
Very Bloody Foamy Berliner
Ratunek
Coming soon
Czapki z głów
Ugle Twins of Polish Craft
Autobar
Nepomucen poszedł w stal
After w Same Krafty zaczynamy oczywiście delikatnie, od Grodziskiego. Hitem okazała się jednak PROkreacja czyli american wheat od Antybrowaru. Rześkie, cytrusowe, pozwalało pozostawać w dobrej formie do samego rana! A koniec nastąpił w lokalu który zawsze i o każdej porze przygarnia zbłąkane piwne dusze. Przy piwach Bazyliszka w jakiś sposób nawiązujący do tego, co stało się prawie dokładnie 6 lat wcześniej, powspominaliśmy co robiliśmy i jak przeżywaliśmy wtedy ten wyjątkowy czas…Po czym udaliśmy się na zasłużony odpoczynek. Oby nie prędko znów zdarzyła się taka kumulacja dwóch dużych imprez piwnych w przeciągu dwóch kolejnych weekendów…
10 kwietnia 7:14
Podśmiechujek tu nie było, wypiliśmy rocznicowo
Dodaj do ulubionych:
Polubienie Wczytywanie…
Podobne
1 komentarz »