WFP4 dzień 2 czyli wędzono i słono
Jedziemy z relacją z drugiego dnia 4WFP. To co było pite dnia pierwszego, możecie zobaczyć tutaj Rozpocząłem od potwierdzenia wrażeń z dnia poprzedniego – czy Złoty Pisiont Artezana naprawdę był […]
Polskie rzemieślnicze piwa i browary, relacje z imprez i wydarzeń czyli wszystko to, co w świecie polskiego dobrego piwa najważniejsze
Jedziemy z relacją z drugiego dnia 4WFP. To co było pite dnia pierwszego, możecie zobaczyć tutaj Rozpocząłem od potwierdzenia wrażeń z dnia poprzedniego – czy Złoty Pisiont Artezana naprawdę był […]
Jedziemy z relacją z drugiego dnia 4WFP. To co było pite dnia pierwszego, możecie zobaczyć tutaj
Rozpocząłem od potwierdzenia wrażeń z dnia poprzedniego – czy Złoty Pisiont Artezana naprawdę był tak rewelacyjny? Był. A przy okazji porozmawiałem z Hasintusem na wizji. Ale plan na start zaczął być realizowany dopiero od tego piwa – Lazy Barry kooperacji AleBrowar/Nepomucen. Miałem ochotę rozpocząć tym piwem pierwszy dzień festiwalu jednak w czwartek chłopaki powiedzieli, że podłączą to piwo jako lekarstwo na syndrom dnia następnego. Co zatem tu mamy? W aromacie zdecydowanie słody wędzone, zastosowano tu 95% zasypu słodu dymionego dębem, reszta to wędzony buk plus słód pale ale. Ale w smaku zwraca uwagę goryczka od amerykańskiego Simcoe. Konkretne, pełne, treściwe piwo, które w ślepym teście bym określił jako smoked apa.
Idę za ciosem i próbuję kolejnego Grodzisza, choć tu już balling aż o 8 stopni większy! Imperial Smoked Trouble kooperacji Pracownia Piwa/Kompaan z Holandii. Tu mamy 90% słodu wędzonego dymem dębowym. Chmielenie polskimi odmianami Iunga, Oktawia i Izabella. W aromacie wędzonka. Obawiałem się, że przy takim ballingu będzie wyczuwalna słodycz ale na szczęście nic z tych rzeczy. Piwo jest zadziwiająco lekkie w odbiorze, choć dla mocnych piw Pracowni to już praktycznie standard. Do pełni szczęścia brakowało wyraźniejszej wędzonki, a i na bardziej zaznaczoną obecność użytego chmielu bym się nie obraził.
Przy stoisku Pracowni trzeba spędzić zdecydowanie więcej czasu więc sprawdzam próbki. Na początek 6 Jospeh’s Street z kawą Etiopia Djimah. Piłem już wersję z kawą Peru Chanchamayo i była niesamowita. Teraz też mamy świetny, intensywny aromat kawy ale smak już trochę mniej wyrazisty. Dalej – Smog czyli 20° Blg Wee Heavy z 10% udziałem słodu peated. Tu pierwsze skrzypce zarówno w aromacie jak i smaku grają słody co akurat nie dziwi przy tym stylu. Podeszło by mi, gdyby torfowy motyw był zdecydowanie silniej zaznaczony. W końcu wielki finał – 500! Salt Robust Porter już od początku mnie powala aromatem zbliżonym do owoców morza zanurzonych w gorzkiej czekoladzie. Sól ewidentna! Smak oczywiście czekoladowy, wytrawny, z obecną goryczką ale co najważniejsze z wyraźnym słonym motywem. Marek Bakalarski mówił, że ekipa ostro eksperymentowała z dawką soli do tego piwa. Za pierwszy razem gdy je spróbowałem, odniosłem wrażenie że soli jest trochę za mało. W normalnym już szkle wszystko było w optymalnej proporcji. Unikalne, świetne piwo!
Potem nastąpiła krótka przerwa degustacyjna związana z panelem pt. „Czy piwny bloger powinien znać się na sensoryce i warzeniu piwa?„. Krwi nie było, okazało się, że bloger nie musi być certyfikowanym sędzią oraz domowym piwowarem (piwowarem profesjonalnym tym bardziej). Natomiast pojęcie o sensorycznych cechach piwa oraz procesie produkcji piwa pojęcie mieć powinien, no chyba że targetuje się w odbiorców zwracających uwagę na zupełnie inny aspekt piwnego świata niż piwne recenzje.
Czas odebrać obiecane gifty. Od Brju Doktorów otrzymuję leżakowanego w beczce rocznego RISa, niestety aktualnego RISa BA zabrakło. Jakby co wymienię za Barley Wine BA 🙂 Przy okazji próbuję Hoppy Birthday – Double Oatmeal Stout Bourbon BA. Przyjemna, nie przegięta wanilia plus czekolada w aromacie i wytrawna czekolada w smaku. W porządku! W trochę podobnym klimacie jest Kazimierz Artezana czyli Rye Porter Bourbon BA. I tu też wanilia i czekolada są głównymi motywami aromatu i pełnego smaku.
A teraz coś na orzeźwienie. Grzesiu Korcz z Chmielarni polewa Omnipollo 3,5 Pineapple Gose. Słone lekkie piwo z ananasem? Brzmi nieźle. Okazuje się, że w praktyce jest jeszcze lepiej. W aromacie prócz ananasa czuć lactobacillusy! Tak jest, w smaku orzeźwiająco kwaśno, słono, wytrawnie. Super! Poprzedniego dnia miałem okazję powąchać Ice Cream IPA oraz Chocolate Ice Cream Brown Ale. Te aromaty były zupełnie z innego świata. Nawet jeśli są sztuczne, to skoro dają tak kosmiczny efekt to dlaczego nie? Ważne, żeby nie dawały sztucznego posmaku, a tak akurat było w przypadku tego ostatniego piwa. Ale generalnie konkluzją ostatnich doświadczeń festiwalowych (BGM, WFP) jest to, że wolę zastosowanie chmielowego ekstraktu niż męczenie się z kolejnym AIPA o zapachu starej skarpety i tępej, zalegającej goryczce.
Wracamy na ziemię. Skoro wczoraj był dzień lagerów trzeba spróbować coś z tej bajki. Na przykład fermentowany dolniakami Jamarillo z Birbanta. Pochmielono go nową odmianą Jaryllo oraz dobrze znanym Amarillo. W aromacie czuć działanie Hopsbanta czyli autorskiego hopguna Birbantów. Charakter chmielowy jest, choć trochę melanoidyny w smaku jest obecne. No ale tak to jest w przypadku California Common.
Chyba czas na coś bardziej wyrazistego. Może Katastorfa kooperacji Piwne Podziemie/Latający Rosomak/Same Krafty? Piwo miało już odsłonę na poprzedniej edycji. Wtedy miało 15,5° Blg i 83% zasypu słodu peated. Teraz podbijamy stawkę – 18° Blg i 86% peated!!! Potężny torf w aromacie, torf w smaku, czekolada na drugim planie, a bandaże wychodzą uszami! Bezkompromisowe piwo dla peated-headów.
Festiwalowe notatki zakończyło Truman Chipotle czyli amber ale z papryczkami chipotle uwarzone w Hopium z udziałem domowego piwowara Wojtka Trześniowskiego. Mamy tu fajną wędzonkę obecną w zapachu i smaku ale początkowo papryczki tylko w tle. Sytuacja ulega zmianie po chwili, kiedy pikantność wyczuwalna jest w przełyku.
Potem czekał już słynny after w Hoppiness, gdzie w okolicach 4:30 moją wytrzymałość przełamało Piwo z Sokiem Pracowni Piwa. Ostatnim zapisem w notatkach było – „lekko owocowe w aromacie, dość lekkie w smaku” 😉 Drugi dzień zatem to był nierówny pojedynek z zawodnikami dużego kalibru. Co nie znaczy, że nie było różnorodności. Wędzonki dębowe i torfowe, słony robust porter, ananasowe gose. A co na uwagę zasługiwało dnia trzeciego? O tym już niedługo!
1 komentarz »