WFP4 dzień 1 czyli Artezan rozpieprza system
Po raz pierwszy zdarza się, bym opis festiwalu musiał rozbijać na liczbę wpisów adekwatną do liczby dni jego trwania. Ilość piw do spróbowania przerosła nawet najstarszych wyjadaczy i przyznaję, że […]
Polskie rzemieślnicze piwa i browary, relacje z imprez i wydarzeń czyli wszystko to, co w świecie polskiego dobrego piwa najważniejsze
Po raz pierwszy zdarza się, bym opis festiwalu musiał rozbijać na liczbę wpisów adekwatną do liczby dni jego trwania. Ilość piw do spróbowania przerosła nawet najstarszych wyjadaczy i przyznaję, że […]
Po raz pierwszy zdarza się, bym opis festiwalu musiał rozbijać na liczbę wpisów adekwatną do liczby dni jego trwania. Ilość piw do spróbowania przerosła nawet najstarszych wyjadaczy i przyznaję, że wobec kilku pozycji, które miałem na liście musiałem obejść się smakiem. Po prostu piw tych zabrakło. No właśnie, zdaje się to już nie słynne kolejki po najrzadziej dostępne pozycje były wyznacznikiem tej edycji ale tworzące się w godzinach wieczornych masakryczne zatory w głównych przejściach. Więcej ludzi w to miejsce już po prostu nie wejdzie.
Ale przejdźmy do chronologicznej listy spróbowanych piw pierwszego dnia WFP. Na początek pierwszy polski nowofalowy lager – Simcoe Pils z Widawy. Dla mnie zawsze piwo optymalne na festiwalowy czas – 12° Blg. Ta partia o zaskakująco świeżym aromacie chmielu a wiadomo, że w tym sezonie o to niełatwo. Jak opowiadał Wojtek, Simcoe zostało dodane w wyjątkowym momencie procesu i to w dodatku w szyszkach! Profil czysty o całkiem mocnej goryczce ale z odpowiednią słodową podbudową. Klasa!
Skoro pils wywarł tak dobre wrażenie dlaczego nie iść dalej tą drogą. Tym razem Pils Tomyski z Nepomucena. Aromat dość lekki, słodowy. Za to smak wyrazisty o unikalnym dla polskich piw kwiatowo-ziołowym charakterze i przyjemnej goryczce. Smakowało lepiej niż tydzień wcześniej we Wrocławiu. Mamy jeszcze Smoked Lager. Imponująca klarowna, ciemnobursztynowa barwa i słodowy aromat charakterystyczny dla marzenów. Gdzie jest wędzonka? Jak najbardziej jest w smaku. I mimo zauważalnych karmelowych akcentów wyczuwalna jest też i goryczka a piwo ogółem ma suchy, wytrawny finisz. Fajnie, zatem jedziemy dalej z lagerami.
W szkle ląduje All Ryed! czyli kooperacyjny lager Pinty i estońskiego Tankera z dodatkiem słodu żytniego i czerstwych bochenków żytniego chleba. W aromacie przede wszystkim słód w postaci biszkoptu a nawet krówki i tylko gdzieś daleko w tle jest nowofalowy chmiel. W smaku chmiel jest zdecydowanie wyraźniejszy ale w mało przyjemnym, mdławym wariancie w dodatku współgrającym z karmelem. Nie moje klimaty.
Za to znów bardziej niż we Wrocławiu na BGM smakował mi Table Brett. Tym razem „przepocona” nuta była małym dodatkiem do wyraźnego cytrusowego charakteru piwa. Powtórnie za to w aromacie wyczuwalny był charakterystyczny akcent bakterii kwasu mlekowego. Ważne, że dobrze orzeźwia!
Tymczasem porywa mnie Cedric ze SmakPiwa.pl abym spróbował piw Stone’a. Najlepszym z nich okazuje się 12th Anniversary Bitter Chocolate Oatmeal Stout. Wyraźnie czekoladowe, intensywne w aromacie i smaku przy czym perfekcyjnie ukryte 9,2% alko. Trochę likierowo-pralinkowego charakteru jest obecne ale zgodnie z zapowiedzią panuje odpowiednia wytrawność. Jednak już IPY Stone’a to rozczarowanie, zresztą podobnie było, gdy próbowałem wersji butelkowych w połowie ubiegłego roku. Nawet najlepsze z nich czyli Ruination 2.0 było co najwyżej solidnym imperialnym IPA.
Pod względem nowofalowego chmielu dobrze wypadł Redneck z Setki czyli, no popatrzcie, kolejny craftowy pils! Ziołowo-cytrusowe z lekką tylko cebulą w aromacie ale z optymalną, nie zalegającą goryczką. Próbowałem też zachomikowanej beczki Kapitana Drake’a sprzed pół roku ale takie rzeczy jak Gose z limonką zdecydowanie lepiej smakują świeże.
W końcu dotarłem do piwa, które miałem spróbować na samym początku. Starter z Trzech Kumpli czyli american saison o zaskakująco niskim ballingu 8°! Są spodziewane cytrusy od amerykańskiego Palisade i polskiej wersji Cascade’a, nie ma za to przyprawowych fenoli. Zaskakująco pełne treści, pełne smaku. O to chodzi!
Przede mną jednak piwa, które okazały się być najlepszymi tego dnia. Złoty Pisiont czyli pierwszy lager w historii Artezana, chmielony Amarillo i Simcoe poraził świeżym, intensywnym aromatem cytrusów i owoców tropikalnych. W tym roku to nie piłem nawet żadnego APA/AIPA o tak fantastycznym aromacie! W smaku czyste, idealnie goryczkowe, cytrusowe po prostu na max smaczne!
W tym samym czasie lała się jedna z niewielu beczek F jak Funk. Piwo to miałem okazję próbować już na urodzinach Chmielarni Marszałkowska. Teraz mam wrażenie, że jeszcze bardziej wyszlachetniało. Owoce i dziki motyw „funky” to aromat. W smaku orzeźwiające, lekkie, owocowe, oczywiście z nutą stajni i zagrody. Rewelacyjne piwo, gdzie leżakowanie w beczce dało wspaniały efekt.
Ok, dość zachwytów, czas na jakąś premierę. Na przykład Kunę od kolaborantów (Widawa/Kopyr), która pierwotnie miała być smoked pale ejlem a wyszło peated apa wskutek mało rozgarniętego oznaczenia worków ze słodem przez BestMalz. I o ile torf w zapachu jest raczej w tle, przepuszczając przodem klasyczną bukową wędzonkę, to już w smaku jest ewidentny. Piwo bardzo pełne, wręcz „mięsiste”. Mi się jednak marzy tak lekkie i finezyjne piwo jakim była pierwsza warka Rhino!
Ostatnim piwem uwzględnionym w notatkach jest Transformator Artezana o obłędnym określeniu Smoked Barleywine & Imperial Stout Blend Bourbon Barrel Aged. Wiedziliśmy, że to mieszanka Preparatu i leżakowanego w beczce Samca Alfa, tajemnicą jednak były proporcje. Darko ujawnił, że Samiec Alfa to 1/3, reszta beczki dopełniona została Preparatem. Piwo z jednej strony względnie lekkie w odbiorze o wyraźnych motywach wędzonych, owocowych i czekoladowych ale po pewnym czasie pokazujące swą moc. Na pochwałę zasługiwała kompleksowość wszystkich składowych tego piwa, choć ja bym zaryzykował większy udział Samca Alfa w tym blendzie 😉
Transformator przypieczętował prymat Artezana w dniu pierwszym, przynajmniej spośród tych piw, które miałem okazję spróbować. Kolejka do ich stoiska kłębiła się przez cały czas. Ogółem jednak można stwierdzić, że pierwszy dzień upłynął pod znakiem zaskakująco dużej liczby dobrych lagerów. No i oczywiście tłumów odwiedzających, które w kolejnych dniach miały okazać się tylko jeszcze liczniejsze. Tak samo jak i niesamowite piwa, które miałem przyjemność próbować przez następne festiwalowe dni. Druga część wkrótce!
2 Comments »