Craft Beerweek czyli sezon festiwalowy 2015 otwarty!
To doprawdy dziwne, że to była pierwsza tak duża piwna impreza w Krakowie. Mieliśmy co prawda w ubiegłym roku Krakowski Festiwal Piwa ale po pierwsze odbywał się on w Zabierzowie […]
Polskie rzemieślnicze piwa i browary, relacje z imprez i wydarzeń czyli wszystko to, co w świecie polskiego dobrego piwa najważniejsze
To doprawdy dziwne, że to była pierwsza tak duża piwna impreza w Krakowie. Mieliśmy co prawda w ubiegłym roku Krakowski Festiwal Piwa ale po pierwsze odbywał się on w Zabierzowie […]
To doprawdy dziwne, że to była pierwsza tak duża piwna impreza w Krakowie. Mieliśmy co prawda w ubiegłym roku Krakowski Festiwal Piwa ale po pierwsze odbywał się on w Zabierzowie czyli na przedmieściach Krakowa, po drugie był to ludyczny festyn, gdzie piwo było co najwyżej dodatkiem. Teraz miejsce zostało ustalone na bardziej przyjazne – klub Fabryka na Zabłociu, gdzie dojazd tramwajem spod dworca nie zajmował więcej niż kwadrans. To, że impreza odbyła się pod dachem jest dla tej pory roku oczywiste. Ciekawe natomiast jest to, że tak jak i w przypadku Beer Geek Madnees, na gospodarza wybrano klub muzyczny. Było zatem nadające klimat kolorowe oświetlenie, była też i muzyka. Patrząc na dobór wystawców można było stwierdzić, że bezpośrednio wystawiają się browary czy też inicjatywy kontraktowe raczej ze średniej półki polskiego craftu. Wielkim nieobecnym była oczywiście podkrakowska Pracownia Piwa. Powiem tak – czasem dobrze jest odpuścić czołówkę, by zobaczyć jak sprawy mają się w peletonie. Na festiwalu obecne były też i krakowskie wielokrany: Strefa Piwa, Multi Qlti Tap Bar oraz Viva la Pinta. Powiem bez ogródek – najciekawsze piwa miała właśnie Strefa i tam zostawiłem najwięcej funduszy.
Największym zaskoczeniem festiwalu była dla mnie jedna sprawa: frekwencja. W piątek i sobotę na imprezę przybyły po prostu tłumy ludzi spragnionych piwnego rzemiosła. W niedzielę było luźniej ale i tak sporo jak na ten dzień tygodnia. Doszło do takiej sytuacji, że zarówno w sobotę jak i niedzielę ze względów bezpieczeństwa wpuszczano wyłącznie taką liczbę osób, jaka z festiwalu wychodziła. Takie rzeczy na biletowanej imprezie? W dodatku w mieście, gdzie bez problemu można napić się dobrego piwa w jednym z licznych lokali? Rzecz wprost niebywała. Okazuje się, że zamiast startować z kolejną kontraktową inicjatywą warto zajmować się organizacją piwnych festiwali – rzecz skazana na sukces, przynajmniej frekwencyjny.
Niedociągnięcia jak na każdej debiutanckiej imprezie były, że wymienię opóźnienie w starcie sobotnich wykładów, kłopoty z nalewaniem towarzyszącego wykładom piwa czy prozaiczny brak uzupełniania papieru w toaletach. Aha, rzecz najważniejsza czyli masakrycznie oziębiające piwo chłodziarki z KP. Trzeba było odczekać chwilę zanim piwo nadawało się do degustacji. Cóż, nie od razu Kraków zbudowano. A co mi się podobało? Fabryka to klimatyczna postindustrialna miejscówka, była możliwość wyjścia na zewnątrz, było sporo miejsc siedzących. Podobała mi się oprawa wizualno-gadżetowa – fajne logo, super szkło degustacyjne Sensorik. No i oczywiście to co jest na każdym festiwalu najważniejsze czyli ludzie. Przyjechali starzy dobrzy znajomi, poznałem wielu nowych. Miło jest spotykać swoich czytelników i widzów którzy gratulują dobrej roboty.
Opisując piwny festiwal nie można ograniczyć się wyłącznie do konsumenckiego punktu widzenia ale też należy wziąć pod uwagę głos wystawców. Cóż się okazało? Ano mówili, że cena za stoisko na Craft Beerweek była najbardziej konkurencyjna wśród polskich festiwali i przy takiej frekwencji byli zadowoleni z obrotu, co niekoniecznie miało miejsce na ostatnich festiwalach w Warszawie i Poznaniu. Myślę, że istotne jest aby obydwie strony były zadowolone, w przeciwnym razie dla browarów czy wielokranów bytność na festiwalach miałaby charakter wyłącznie marketingowy.
A samo piwo? Dla mnie hitem festiwalu okazało się Tropicalia z Piwnego Podziemia. To drugie krajowe Session IPA. Fascynująco cytrusowe w aromacie i w końcu pozbawione słodyczy, co dla piw jasnych z Rożdżałowa było rzeczą charakterystyczną. Idealne wręcz American Pale Ale, trzy beczki tego piwa rozeszły się błyskawicznie. Z braku Tropicalii raczyłem się też Space Sheepem z Browaru Podgórz w wersji ze świeżymi cytrusami z Randalla. Ciekawostką okazał się wybór piwa festiwalu według głosów konsumentów – został nim Krak I w stylu English IPA nowej kontraktowej inicjatywy o nazwie Beer City. Totalnie karmelowe w charakterze raczej słabo oddawało właściwości tego stylu. Było też kilka degustacyjnych zaskoczeń, ale nie chcę uprzedzać faktów. Z ekipą HoppyNews.com zrobiliśmy sporo materiału wideo, który będę sukcesywnie zamieszczał. Warto dać suba na kanale Polskich Minibrowarów oraz HoppyNews, by być na bieżąco!
Plany na kolejne edycje Craft Beerweek są, być może już w te wakacje. A wkrótce wrzucę relację z afterowego kranoszwędania po krakowskim Starym Mieście 🙂
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci
10 Comments »