Piwowary 2020. Pierwszy festiwal sezonu. Czy ostatni?
Po 6 latach wróciłem na łódzkie targi piwa. Tak jak i wtedy, Piwowary otwierają sezon piwnych festiwali i pod względem daty to zdecydowanie mocny punkt tej imprezy. Po zimowej przerwie […]
Polskie rzemieślnicze piwa i browary, relacje z imprez i wydarzeń czyli wszystko to, co w świecie polskiego dobrego piwa najważniejsze
Po 6 latach wróciłem na łódzkie targi piwa. Tak jak i wtedy, Piwowary otwierają sezon piwnych festiwali i pod względem daty to zdecydowanie mocny punkt tej imprezy. Po zimowej przerwie […]
Po 6 latach wróciłem na łódzkie targi piwa. Tak jak i wtedy, Piwowary otwierają sezon piwnych festiwali i pod względem daty to zdecydowanie mocny punkt tej imprezy. Po zimowej przerwie wszyscy spragnieni są festiwalowego klimatu, a oznak zmęczenia czy nawet znudzenia festiwalową rutyną nie widać. Podstawową rzeczą, która stanowi dla mnie kolosalną różnicę w porównaniu z edycją 2014 jest zmiana miejsca ze starej hali EXPO na nową. Bardzo dobra lokalizacja w centrum miasta, świetna infrastruktura, kubatura optymalnie dostosowana do frekwencji. Sądzę, że to jedna z lepszych miejscówek na tego typu event w Polsce.
Organizatorzy zgromadzili blisko 40 browarów i inicjatyw kontraktowych. Sporo. Kto zapadł mi w pamięć? Po kolei.
Pierwszego dnia spróbowałem nowej wersji Końskiej Dawki z Piwoteki. Tym razem na zimno dodana została pasta z wasabi. Efektem fantastyczne odczucie chrzanowej pikantności zarówno w aromacie jak i w smaku. Pamiętam pierwszą wersję, tam zabrakło tej ostrości na języku. Teraz jest ona w idealnym dla mnie natężeniu. To pozycja obowiązkowa dla każdego wielbiciela chrzanu, i w mojej opinii pierwsze piwo, które jest perfekcyjne pod foodpairing (ja tu widzę domowej roboty pasztet!).
Kooperacyjne Proof of Hops od Nepomucena i Maltgarden pięknie oddawało charakter użytego Nelson Sauvin, poza tym w ogóle nie czuć blisko 8% alko. Rzadko oglądany na festiwalach Browar Grodzisk i Browar Fortuna serwował ipkę po którą sięgam najczęściej, czyli White IPA. Wersja lana wyceniona została 5 zł/ 0,4 l i różniła się od butelki nieco większym natężeniem senchy. Warto też wspomnieć, że już pierwszego dnia wykupiony został cały zapas fortunowego wymrażanego barley wine’a.
Dzień kolejny to dwa browary z którymi zetknąłem się po raz pierwszy. Nadwarciański Browar to rodzinne przedsięwzięcie dwóch małżeństw ulokowane w Pątnowie k. Wielunia. Dziewczyny są siostrami i ukończyły podyplomowe studia piwowarskie we Wrocławiu. Panowie z kolei odpowiedzialni są za własnoręczne zmontowanie instalacji – warzelnia 5 hl oraz dwa tanki po 10 hl. Browar mieści się w budynku gdzie przez wiele lat rodzina pań prowadziła piekarnię. Ze spróbowanych piw najbardziej zaskoczyło mnie Mangusek – Milkshake IPA z dodatkiem mango. Bezkompromisowa goryczka w stylu postrzeganym raczej jako słodkawy erzac stylu IPA? Nieźle. Za piwa odpowiedzialna jest Katarzyna Gajek. W rozmowie stwierdziła, że póki nie będzie odpowiednich możliwości technologicznych, to nie będzie porywać się na żadne lagery. Szacun!
Z kolei na stanowisku Browaru Turek spotkałem znanego z ostatniego Festiwalu Piwowarów Domowych, Michała Matysiaka. Teraz zaangażowany jest tu jako główny piwowar. Byłem pod wrażeniem Coffee Stouta zrobionego na bazie medalowego piwa (Złoto KPR 2019 w kategorii Dry Stout). Intensywny aromat kawy (dodane tu zostało espresso), w smaku czekolada, kawa, średnie ciało i wytrawny finisz. Gdybym pojechał do Turku „w ciemno” i zaserwowano by mi to właśnie piwo, byłbym mocno zaskoczony. Prócz stouta, serwowany był też świetny Hefeweizen. Warto mieć ten minibrowar na oku!
Na stanowisku łódzkiego Warkotu spróbowałem imperialnego gose z mango i brzoskwinią idealnie wpisujacego się w trend piw sweet&sour. Ciekawy był też aromatyczny pils chmielony Žatcem, choć tu życzyłbym sobie trochę bardziej intensywnej goryczki. Piwowarka Gosia Wegierska opowiadała o sytuacji, kiedy pękła szklana rurka podświetlonego przepływu brzeczki i poraniła jej ręce. Teraz wymieniła to na zwykłą stalową rurkę, a kontrolę przepływu robi „na słuch”. Piwowarstwo to nie rurki z kremem!
U Łukasza Śledzińskiego z Przetwórni Chmielu spróbować można było sesyjnych, jednocześnie soczystych i wytrawnych PA i IPA. Łukasz oferował piwa wyłącznie w formie lanej, co podobno niespecjalnie cieszyło się popularnością na łódzkich targach. Mając wybór lane-butelka – większość, jak usłyszałem od wystawców, wolała wziąć butelkę.
Wielce ciekawa kwestia zaistniała w Dzikim Wschodzie. Jarek Ośka podpiął uwarzone w listopadzie, kooperacyjne z Incognito piwo o intrygującej nazwie DDH ATL Polishops Hazy Double IPA. Chmielone wyłącznie na aromat polskimi odmianami Zula, Książęcy, Tomyski, oczywiście od Pawła Piłata. Aromatyczne (owocowo-ziołowe), soczyste, świetnie zbalansowane i z totalnie ukrytym 8% alko. Sprawiało wrażenie jakby dopiero co opuściło tank. Pięknie zagrały te chmiele i co najistotniejsze, ich moc uwypukliła się z czasem. To chyba ewenement przy chmielonych na zimo piwach i być może przełom na rynku. Bardzo jestem ciekaw jak rozwinie się ten temat.
A co zwróciło uwagę u pozostałych kontraktowców? Funky Fluid uzyskał nagrodę za najlepszą premierę targów za Funky Garden vol.1 – kooperacyjne z Maltgarden DDH Hazy Double IPA uwarzone w AleBrowarze. Zapewne nie trzeba Was namawiać do spróbowania. Hopito serwowało bardzo przyjemne Secret Haze na Mosaiku i Motuece – wraz z drugim Blue Lagoon (Citra, Galaxy, Vic Secret) stanowią pierwsze uwarzone w Browarze Błonie i nieodwirowane IPA oferowane w puszce. The Garage Monks polewało udanego, wymrażanego berliner weisse z brzoskwinią. Last but not least – perfekcyjny wręcz, uwarzony w Bielawie pils od Pivovsky na Lubelskim (goryczka) i Žatcu (aromat).
Pod względem piwnym było więc ciekawie, w kwestii programu nie było gorzej. W sobotę interesującą prelekcję o historii piwnego designu wygłosił Bartek Łukasiewicz z thirst.pl, a Przemek Iwanek wciągnął publiczność do swego wykładu o zasadach degustacji. Ja w piątek poprowadziłem panel „Rankingi, konkursy, oceniarki – które z nich mówią prawdę o piwie?” wraz z zaproszonymi gośćmi – Arturem Napiórkowskim, Rafałem Kowalczykiem oraz Markiem Putą. Ku mojemu zaskoczeniu co najwyżej połowa ze zgromadzonej widowni zadeklarowała korzystanie z internetowych oceniarek przy wyborze piwa, o konkursach nie wspominając. Podobnie było na prowadzonej przeze mnie degustacji komentowanej piw kwaśnych. Wcześniejszą styczność z takimi piwami zadeklarowało zaledwie kilka osób z trzydziestu uczestniczących. O czym to wszystko świadczy? Że łódzkie Piwowary nie są hermetycznym festiwalem i że zagospodarowują zainteresowanie sporej części odwiedzających, którzy do tej pory nie byli wkręceni w rzemieślnicze piwowarstwo. Zatem „edukacyjno-popularyzatorski” cel takiego wydarzenia uważam za osiągnięty.
Na koniec słowo o perspektywie piwnych festiwali w obliczu antycypowanej pandemii COVID-19. Przewiduję, że głównie z powodów prewencyjnych, wojewodowie będą odwoływać zaplanowane imprezy o charakterze masowym. Znalazło to potwierdzenie w wydanej w niedzielę rekomendacji Głównego Inspektoratu Sanitarnego, aby imprezy powyżej 1000 osób organizowane w pomieszczeniach zamkniętych zostały odwołane. Wiele wskazuje na to, że łódzkie Piwowary były pierwszym i ostatnim zarazem, piwnym festiwalem pierwszej połowy 2020 roku. Obym się mylił.
Właśnie pije Hapi Łyk z Browaru Nadwarciańskiego zakupione na Piwowarach, które było bardzo dobre z nalewaka, niestety z butelkowanym jest coś już nie tak
Trudno mi ocenić co, ale coś już nie gra. Piwo niepasteryzowane. Zdziwiony byłem za to, że są małym browarem rozlewającym u siebie.
Z tego co dowiedziałem się z rozmowy, butelkują przeciwciśnieniowo na sprzęcie dedykowanym dla piwowarów domowych. Więc hi-tech na pewno to nie jest