Premiery na PTP 2016 – piwa jasne
Na liście premier Poznańskich Targów Piwnych znalazło się około 60 piw. Dużo to czy mało? Ilościowo całkiem sporo ale okazało się, że nie wszystkie są warte uwagi, a na niektóre […]
Polskie rzemieślnicze piwa i browary, relacje z imprez i wydarzeń czyli wszystko to, co w świecie polskiego dobrego piwa najważniejsze
Na liście premier Poznańskich Targów Piwnych znalazło się około 60 piw. Dużo to czy mało? Ilościowo całkiem sporo ale okazało się, że nie wszystkie są warte uwagi, a na niektóre […]
Na liście premier Poznańskich Targów Piwnych znalazło się około 60 piw. Dużo to czy mało? Ilościowo całkiem sporo ale okazało się, że nie wszystkie są warte uwagi, a na niektóre po prostu zabrakło czasu. Tym sposobem udało mi się spróbować około 30 piw. Nie wygląda to jakoś imponująco, postanowiłem zatem zestawić je według klasycznego podziału: jasne oraz ciemne 🙂 W dzisiejszym odcinku piwa jasne!
Zaczynamy od Pale Ale Wet Hops od Nepomucena. Chmielone zarówno na goryczkę jak i na whirlpool wyłącznie odmianami z przybrowarnianego chmielnika. Plantacja ma dopiero rok, a już dała plony. Skromne co prawda, ale zawsze to coś. Był tu m.in Lubelski oraz dwa Cascade’y – polski i niemiecki. Efekt? Wyrazisty kwiatowy i lekko estrowy charakter piwa z lekką tylko goryczką. Na start całkiem przyjemne.
Od razu postanowiłem spróbować Oatmeal IPA o nazwie Break, które początkowo (zresztą chyba jak większość ludzi) wziąłem za Oatmeal Stouta. To drugie po Range autorskie piwo Mateusza Kupracza, który niedawno dołączył do ekipy Nepomucena. Piwo zaskakuje intensywny chmielowym aromatem w którym mamy cytrusy, owoce tropikalne i lekką naftę. Goryczka na średnim poziomie, do tego przyjemna tekstura wprowadzana przez owsiane płatki. Jest dobrze.
Przy stoisku Beer Bros kojarzę, że na swej liście mam Hop Sztos. Za kontuarem Piotrek Gwiazda znany wcześniej z kontraktowego Big Chill mówi, że to jego pierwsza receptura w tym browarze i już mi nalewa nie uprzedzając, że to Imperialne IPA! Niezły zonk, jak na początek festiwalu
W aromacie mamy chmiel, ale też i trochę alkoholu. W smaku alkohol już wyłącznie rozgrzewa, na języku go nie czuć. Piwo ma słuszny balans w stronę chmielową, tej słodowej zostawiając niezbędne minimum. Szkoda tylko że goryczka ma ziemisty, lekko tępawy charakter.
Trzeba przepłukać usta, najlepiej jakimś kwasem. A najlepiej najnowszym Kwas Eta od PINTY czyli kwasem dyniowym! To właściwie red ale, jednak kategorii półciemne nie będę specjalnie robił 😉 Dyni mamy tu w zasypie 30%, do tego imbir, cynamon, goździk i bonusowo wanilia. Wyczuwalne jest to w smaku – mamy charakterystyczną dla pumpkina przyprawowość, słodkawy finisz, tylko szkoda że kwas jest tu co najwyżej średnio intensywny. Powiem tak – jak na kwasa zdecydowanie zbyt mało kwaśny, natomiast gdyby to piwo traktować w kategorii pumpkin, to jestem zdecydowanie za, bo piwo jest odpowiednio złożone. Przyprawy i lekka słodycz to nuda, warto pumpkiny ożywiać wprowadzeniem sour-owej nuty!
Skoro była PINTA, czas na AleBrowar. Salty Barbara czyli Gose z rabarbarem. Brzmi dobrze, choć można zapytać – a gdzie truskawki? W końcu do tej pory była to nieodłączna para. Nic to, piwo jest zaskakująco owocowe, ale po chwili słony posmak wręcz oblepia język. Do tego mamy słono-kwaśny aromat. Charakterne piwo, dla poszukiwaczy wyrazistych (w tym wypadku słonych) smaków.
Potrzebny reset, może Desitką z Peruna? Tak lekki lager to ciągle rzadkość w wykonaniu krajowych browarów. A jeśli już warzony, to rzadko bez wad (szczególnie dwuacetylu). Tu mamy kwiatowy aromat, ale też trochę zielonego jabłka. Zdecydowanie fajniejsze jest to piwo w smaku – przyjemnie chlebowe, treściwe, pełne. Można powiedzieć – jak za dawnych lat.
Tymczasem okazuje się, że na Marka Bakalarskiego z Pracowni Piwa czeka wielka niespodzianka. Ekipa browaru ukryła przed nim uwarzenie urodzinowego piwa i teraz z zaskoczenia prezentują mu tort i inne gadżety z okazji jubileuszu 50-lecia. I oczywiście piwo, o nazwie Markowy Respirator 🙂 Ta Session IPA miała wyrazisty cytrusowo-cytrynowy aromat i skojarzyła mi się z trawą cytrynową. Goryczka w smaku zauważalna, o ziołowym charakterze. Piwo dobre ale to przede wszystkim za pomysł, etykietę i doprowadzenie sprawy do końca w tajemnicy należy się zespołowi Pracowni wielkie uznanie!
Chwila oddechu po urodzinowych emocjach i można testować dalej 🙂 Na przykład nowinki od Piwnego Podziemia. Cascade/Chinook Wet Hop to chyba jedna z ostatnich nowości na tegorocznej mokrej szyszce. Okazało się bardzo zbliżone do Oktawia Wet Hop próbowanego na WFP. Czyli zaskakująco klarowne, o dość czystym aromacie. W smaku zaznaczone owocowe akcenty i optymalna, krótka i dość lekka goryczka.
Jednak to PszeIPA była piwem, które wywarło na mnie wrażenie! Intensywny aromat przywoływał skojarzenie świeżo startej skórki cytrynowej. W smak mocno cytrusowe i nawet cierpkawe, jakby od tych skórek. Obstawiałem, że obowiązkowo dodany tu został zest, okazało się jednak, że ten potężny cytrus jest jedynie z chmielu. Niesamowite piwo! I jedno z niewielu, które kolejnego dnia smakowało tak samo dobrze 😉
Czas spróbować festiwalowego piwa! Nie ma co ukrywać, że to odważne posunięcie organizatorów, by „obowiązkowym” (znaczy w cenie biletu) piwem uczynić kolonialny sour. Movembeer z Wąsosza fermentowany był „dolniakami” w temperaturach typowych dla ejli. Do tego dodana została pulpa z mango i oczywiście lactobacillus. Jaki to dało efekt? Próbowane z beczki pierwszego dnia, nie ma co ukrywać, smakowało. Było gęste, soczyste, z wyraźnym motywem mango i lekką kwaskowością. Jednak wzięte ponownie na początek kolejnego dnia, prócz znanej owocowości i lekkiej kwaskowości zaskoczyło specyficznym, intensywnym chlebowym posmakiem, tak jakby było przepasteryzowane. Dziwna sprawa, bo wersja beczkowa pasteryzowana nie była. Ktoś wyczuł ten chlebowy motyw?
Na stanowisku Wąsosza spróbowałem też dwóch nowości od Grześka Durtana z Deer Bear. Gose z morelą i limonką to w dwóch słowach multiwitaminowy sok. Multiwitamina w aromacie, multiwitamina w smaku. Sok o tyle ciekawy, że nie słodki i z procentami 🙂 Było też Sour APA będące z założenia ciekawym połączeniem dwóch charakterów – goryczkowego i kwaskowego. Okazało się jednak, że goryczka była tu trochę zbyt duża, a piwu brakowało większego wysycenia, przez co nie dawało spodziewanego orzeźwienia. Ale koncepcja jest słuszna!
Pierwszy dzień w kwestii piw jasnych kończyłem Hopken! Hopken! od Golema. Byłem urzeczony świetnym balansem smakowym, z lekką goryczką i wyczuwalnymi pomarańczami oraz aromatem owoców tropikalnych i cytrusów. Kolejnego dnia nie smakowało już tak wybornie ale to nic, bo to inne piwo Golema pozamiatało. O czym w części kolejnej 😉
W następnych dniach skupiłem się na piwach ciemnych ale kilka ciekawostek spróbowałem. Na przykład APA od nowego poznańskiego browaru Ułan, gdzie warzy rednacz „Piwowara” Maciek Piaszczyński (wcześniej szczeciński Wyszak). Aromat o średniej intensywności, za to bardziej wyraźna żywiczna goryczka. Piwo miało odpowiednio grejpfrutowy charakter, ale zdecydowanie wolę APA z akcentem położonym na chmiel w aromacie, a nie w smaku.
Nie mogło obejść się bez kwasa. Chłopaki z Tumskiego śmieli się, że Berliner Weizen jest wytykany palcami przez niemieckich turystów jako oznaka ignorancji w kwestii nazewnictwa stylu. Tymczasem zabieg jest zamierzony, bo piwo stanowi hybrydę kwaśnego berlinera i estrowego weizena. Piwo było wyraźnie kwaśne z obecnym mlecznym motywem lacto, ale też i zaskakująco owocowe dzięki fermentacji drożdżami „Gwoździe i banany” z FM. Smakowało!
Tymczasem ekipa zawierciańskiego Browaru Jana proponuje swoje piwo. Wybór pada na Zdenka czyli czeskiego Pilsa. Chmielone Magnatem i Sybillą na goryczkę oraz czeskim Żatcem na zimno. Świetnie zbalansowane, świeże, czyste w charakterze. No proszę, kolejny dobry pils z rzemieślniczego browaru. Można? Można!
Maraton kończę paktem z diabłem czyli Devil Pact z Pracowni Piwa. To imperialny saison o budzących szacunek parametrach: 25°Blg i 11,5%! Szczerze mówiąc bałem się tego piwa, bo ostatnio słabo toleruję wyraziste fenole, szczególnie na festiwalach. A co się okazało w tym przypadku? W aromacie zamiast typowych przyprawowych fenoli była brzoskwinia i morela. Świetnie! W smaku trochę nie w moim typie bo piwo było słodowe, owocowe i lekko słodkie. Dla kobiet idealne. No i co najważniejsze – fakt, że przy prawie 12 procentach alkohol jest kompletnie niewyczuwalny w nosie i na podniebieniu zasługuje na najwyższe uznanie. Nie od dziś wiadomo, że Pracownia w kwestii ukrywania aromatów i posmaków alkoholowych jest u nas mistrzem. Brawo!
Niedługo opis piw ciemnych, tam już były grube woltaże!
3 Comments »