Któż nie słyszał o Opactwie Benedyktynów w Tyńcu? Położone na nadwiślańskiej skale w pobliżu Krakowa, jest najbardziej malowniczo usytuowanym spośród polskich klasztorów. W dodatku najstarszym – założył je w połowie […]
Któż nie słyszał o Opactwie Benedyktynów w Tyńcu? Położone na nadwiślańskiej skale w pobliżu Krakowa, jest najbardziej malowniczo usytuowanym spośród polskich klasztorów. W dodatku najstarszym – założył je w połowie XI w. książe Kazimierz Odnowiciel. Widoczna dzisiaj barokowa forma architektoniczna pochodzi z XVII w. Oczywiście istniał tu i browar wraz z karczmą. Znane jest imię tutejszego piwowara (braxator) w wieku XV – był nim Marcin. Browar kończy swoje funkcjonowanie jakiś czas po kasacji klasztoru w roku 1816. Na miejscu browarnianych zabudowań dziś stoi kamienny budynek w którym mieści się wydawnictwo benedyktynów. Mnisi nadal nazywają to miejsce mianem „browarek”. Dodatkowo – ulica biegnąca wzdłuż południowych obwarowań opactwa nosi nazwę „Browarnianej”.
W roku 2008 pojawiły się na rynku piwa firmowane przez benedyktynów warzone w Browarze Fortuna. Teraz jednak mnisi postanowili uwarzyć piwo własnymi rękoma. Siłą napędową tego projektu jest dwóch z nich – brat Grzegorz Hawryłeczko i ojciec Wojciech Wójtowicz. Na miejsce warzenia wybrano Pracownię Piwa i fachowe wsparcie Tomka Rogaczewskiego. Za oprawę graficzną odpowiedzialna jest uznana plakacistka Ewa Natkaniec, natomiast doradztwem w całym projekcie zajmuje się znana w piwnej branży Ela Lucińska-Fałat.
Dwa pierwsze piwa polały się w dniu premiery w obszernej sali dawnej biblioteki klasztornej. Pierwszy raz w życiu miałem okazję pić piwo w klasztornych murach, w dodatku w towarzystwie braci zakonnych. Wyjątkowe doświadczenie! Początkowo odczuwalny był lekki dysonans między szacownymi murami klasztoru a stolikiem z dobrze znaną z piwnych imprez nalewarką Lindra. Jednak gdy szkła wypełniły się piwem, zaczęły się naturalne rozmowy będące esencją każdego spotkania. Próbkę macie na wideo.
Wróćmy do piwa. Na początek mamy dwa style – Belgian Blonde oraz Witbier z miętą. Ten pierwszy wyraziście pomarańczowy od dodanej skórki świeżej pomarańczy. Lekką słodycz pomarańczy kontrują stonowane, pieprzne fenole od pracy drożdży. Z kolei Witbier był intrygująco ziołowy od dodatku uprawianej w przyklasztornym ogrodzie mięty. Ciekawym doświadczeniem i wyborem wieczoru, jak to już u mnie bywa, było zblendowanie obydwu piw w proporcji 50/50. Dzięki temu uzyskałem pożądany balans smakowy.
Mnisi na swej stronie piszą, że zgodnie z Regułą św. Benedykta „klasztor (…) tak powinien być zorganizowany, żeby można było znaleźć w obrębie jego murów wszystko, co niezbędne”. Celem zatem jest budowa własnego browaru rzemieślniczego na terenie klasztoru. Piękna byłaby to reaktywacja klasztornego piwowarstwa w Polsce. Póki co też jest nieźle, bo mamy warzone własnoręcznie przez mnichów piwo w zaprzyjaźnionym browarze. Aktualnie można je dostać w sklepie znajdującym się na dziedzińcu klasztoru, za kilka tygodni powinno pojawić się w kolejnych miejscach.
Zobaczcie jak było na inauguracji Browaru Benedyktynów Tynieckich, zapraszam też na rozmowę z ojcem Wojciechem, bratem Grzegorzem i Tomkiem Rogaczewskim!
1 komentarz »