Festiwalowy krajobraz w Polsce ulega przeobrażeniom. Na placu boju pozostały właściwie dwa, góra trzy ogólnopolskie festiwale, reszta ma już charakter regionalny. Do miana pretendenta do tronu aspiruje Warszawski Festiwal Piwa odbywający się dwa razy w roku. No właśnie, skoro WFP jest takie duże dlaczego nie pomyśleć o mniejszym, regionalnym właśnie festiwalu? Taki był zamysł do organizacji Mazowieckiego Festiwalu Piwa, przemianowanego później na Mazovia Craft. Za przedsięwzięciem stanęła ekipa Club Rock/Polska Duma, a na miejsce wybrano teren klubu Rock Stage mieszczący się na terenach bocznic i zabytkowych magazynów kolejowych przy dawnym dworcu Warszawa Główna.
Patrząc na dobór wystawców nie można było mieć wątpliwości – to będzie festiwal kontraktowców. Czy to źle? Niekoniecznie. Patrząc na krany warszawskich lokali wcale nie tak łatwo dorwać piwa browarów mających się wystawiać na imprezie. Dodatkowo moja lista życzeń zazwyczaj zawiera piwa stacjonarnych browarów rzemieślniczych nie pozwalając już na spróbowanie oferty kontraktów. Tym razem mogłem pozwolić sobie na szerszy przegląd piw od kontraktowych inicjatyw. A więc po kolei!
Zaczynam oczywiście od nowości. Szpunt niedawno pokazał, że również i w innym browarze (w tym wypadku w Bytowie) potrafi powtórzyć swoje udane debiutanckie piwo. Mowa oczywiście o Wheaton czyli american wheat. Ja jednak biorę się za Amba – Rye American Lager. 4,5% alko na 30-stopniowy upał jest w miarę ok, ale najbardziej przekonała mnie ta Warszawa na ecie 😉 W aromacie intensywna Citra, jednak najciekawszy jest specyficzny zbożowy posmak charakterystyczny dla niepasteryzowanych lagerów pitych w ubiegłej dekadzie albo jeszcze dawniej. Przyjemne, pełne w smaku z wyczuwalną lekką żytnią pikantnością. Idealny start!
Chłopaki ze Szpunta namawiają na Lowridera ale to już 7% więc jeszcze nie teraz. Można za to spróbować kolejnej wersji Vulety od Spirifera. Średnio intensywny chmielowy aromat nie zapowiada dość mocnej goryczki w smaku. Darek mówi, że lubią sypnąć na goryczkę, dla mnie jednak jest za wcześnie na tak mocno pochmielone piwo.
Przechodzę do stanowiska Radugi. Tutaj jest na bogato – aż sześć kranów! Zaczynam od Weizena z Amarillo, które jest wspólną kooperacją z Innymi Beczkami i Faktorią i wyprodukowane na zlecenie Tesco. Użyto tu hefeweizenowych drożdży dlatego nie jest to american wheat. W aromacie jest amarillo ale też i goździkowa fenolowość. Trochę dziwne. Jeszcze dziwniej jest w smaku – bananowa słodycz dopełniona jest lekką fenolową pikantnością.
Zabieram się za kolejne – Kazek African Mango Wheat. Piwo to w wersji butelkowej wycofane zostało niedawno ze sklepów wskutek niewłaściwie przeprowadzonej pasteryzacji. Jeśli macie okazję dorwać wersję beczkową nie wahajcie się – piwo charakteryzuje się aromatem mango i ciekawym słodko-kwaskowym profilem. Jednocześnie jest „soczyste”, zresztą zobaczcie na jego wygląd…Gdy rozmawiałem z Andrzejem i chwaliłem to piwo, po prostu nie mógł przeboleć sytuacji ze skopaną pasteryzacją…
Następne jest Collector czyli Witbier z dodatkiem skórki cytryny. W zapachu jak najbardziej jest ona obecna, ale już smak jest nie tyle cytrynowy, co bardziej kolendrowy. Co ciekawe, inne piwo Radugi o nazwie Apache (Wit IPA) to Collector właśnie, tyle że zamiast skórki cytryny mamy dodatek odmian chmielu Citra, Mosaic i Simcoe. Efekt ten zaskutkował fantastycznie rześkim aromatem kojarzącym się prócz nowofalowego chmielu również z miętą i kaffirem.
Pogoda jest ciągle bez zmian więc nie ma opcji na próbowanie piw innych niż jasnych w okolicach 5% alko. Podchodzę do Big Chill czyli inicjatywy, gdzie piwowarem jest Piotr Gwiazda z restauracyjnego Tumskiego z Płocka. Zaczynam od American Wheata o adekwatnych do pogody parametrach: 10,5° oraz 3,5%. Przyjemny aromat nowofalowego chmielu i solidna goryczka. Piwo dla tych, którzy lubią porządne chmielenie. Spróbowałem też Wit-Saisona. Charakter temu piwu zarówno w aromacie jak i smaku nadaje skórka gorzkiej pomarańczy. Trochę zaskakujący jest kompletny brak fenoli ale pod tym względem nie będę narzekał. Wytrawne, przyjemne piwo.
Zmiana stanowiska, tym razem kolej na Peruna i single hop, którego jeszcze nie miałem okazji próbować a mianowicie Sybilla Pale Ale. Zawsze odnosiłem wrażenie, że Sybilla jest chmielem, które najlepsze efekty daje w świeżym piwie. Tutaj było już 3 tygodnie po rozlewie i w mojej opinii w piwie pojawiły się ciekawe nuty agrestu i białej porzeczki, przy czym piwo nie było ani kwaskowe ani słodkie. Interesujące.
Czas wrócić do lagerów. Co powiecie na Session Rye India Pale Lager w wykonaniu Tattooed Beer? Fantastyczny, żywiczny aromat nowofalowego chmielu. Serio upłynęło 7 tygodni od premiery tego piwa? Piwo o rewelacyjnie łagodnej i jedwabistej teksturze smaku, z optymalną cytrusowo-żywiczną goryczką. Świetne!
Jakoś tak się złożyło, że nie miałem okazji próbować drugiego piwa od warzącej w Palatum Karuzeli. Belgian Blonde IPA o nazwie Mary pachnie dla mnie pomarańczą dopełnioną w tle belgijską fenolowością. W smaku owocowe, pomarańczowe, lekko pieprzne i przede wszystkim wytrawne. Określiłem to piwo „cichym zabójcą” bo przy 7,4% kompletnie nie było czuć alkoholu…Dobra rzecz! Premierowym piwem Karuzeli był witbier o nazwie Kaskada. W smaku przyjemne, jednak aromat musi jeszcze dostać chwilę na oczyszczenie z siarkowych nut.
Tymczasem na piwo namawiają mnie ze stoiska obok czyli WhyDuck. W ofercie mają cztery piwa, ja decyduję się na Pilsa oczywiście 🙂 Piwo uwarzone w Wąsoszu z dodatkiem m.in. nowofalowego niemieckiego Mandarina Bavaria. W aromacie dość neutralne, w smaku z wyczuwalną owocową nutą. Całkiem niezłe.
No dobrze, chyba wystarczy tych kontraktów i trzeba spróbować w końcu coś od chłopaków z Hopium czyli jedynego stacjonarnego browaru obecnego osobiście na imprezie. Iggy Hop czyli Chinook Single Hop to mocny aromat chmielu a w smaku łagodne, treściwe i zbalansowane. Bardzo przyjemne. Drugim piwem Hopium, które próbowałem po raz pierwszy był Gene Hopman czyli AIPA z jałowcem. Znów intensywny chmielowy aromat, jałowcowy niekoniecznie. Piwo treściwe, z wyczuwalną już mocą (choć to 6,1%) i fajną żywicą.
Ostatnim wpisem w moich notatkach jest wrażenie z wąchania Szpuntowego Lowridera. Byłem zaskoczony rewelacyjnie świeżym, chmielowym aromatem w tym piwie. Chłopaki powiedzieli, że chmiele Equinox, Mosaic, Chinook i Simcoe pochodzą od Browamatora, który niekoniecznie miał ostatnio dobre recenzje w tej materii. Dobrze wiedzieć, że znów jest w porządku pod tym względem.
Podsumowanie? Byłem naprawdę zaskoczony wysokim poziomem dostępnych na Mazovia Craft piw. Wydawać by się mogło, że na imprezie zagościły browary spoza rzemieślniczej ekstraklasy. Tymczasem większość piw zachwycała swym aromatem co nie stanowi reguły w polskim crafcie. Naprawdę trudno wybrać piwo, które zrobiło na mnie najlepsze wrażenie. Gdybym już miał wybierać to wskażę trójkę względnie niskoalkoholwych, idealnych na upalną sobotę piw: Szpunt Amba, Raduga Kazek African Mango Wheat oraz Tattooed Beer Rocker Chick!
Czy będzie kolejna edycja Mazovia Craft? Tego nie wiem, ale na pewno jest miejsce na taki kameralny minifestiwal w Warszawie poświęcony mniej znanym lub gorzej dostępnym piwnym inicjatywom i browarom.
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…
Podobne
Fajnie, że pojawiają się takie inicjatywy. Jest miejsce i na duże i na małe festiwale. Ważne by były dobrze zorganizowane. Pozdrawiamy!