Mamy kolejną ruchawkę w piwnym światku. Zaczęło się od browarbizowego tematu Nowe browary, nowe piwa i co z tego? i gdy już wydawało się, ze temat został wyeksploatowany, Kopyr odpalił 30 minutowy felieton Czy browary rzemieślnicze wciskają ludziom kwasiżury? będący niejako odpowiedzią na tezy postawione na forum. Dla niezorientowanych w temacie: zarzut wobec „rzemieślników” jest taki, że wypuszczają na rynek piwa wadliwe czy wręcz zepsute, co przy ich relatywnie wysokich cenach jest nabijaniem klienta nomen omen w butelkę. W dodatku wypuszczają na rynek „wynalazki” stylistyczne zamiast zaoferować porządnego pilsa. W odpowiedzi pojawił się argument, że piwa ulegają zepsuciu nie w browarze, a podczas transportu i przechowywania. Poza tym piwo rzemieślnicze jest niestabilne „z zasady”, ale oferuje więcej doznań w porównaniu z nudnymi i przewidywalnymi koncerniakami („No risk no fun”). Należy też rozróżnić piwa z wadami, które mogą być subiektywnie zauważalne lub nie, od piw ewidentnie zepsutych. Te drugie w ogóle nie powinny opuszczać browaru. Tyle streszczenia.
W końcu jednak pojawił się najciekawszy argument, który skłonił mnie do zabrania głosu w sprawie tzn. kwestia ocen piw rzemieślniczych przez blogerów. Mają oni jakoby oceniać wyżej te piwa, które albo dostali w gratisie, albo są piwami ich znajomych i przez to nie zostaną ocenione rzetelnie. A oto moje stanowisko w sprawie:
– zdecydowaną większość piw rzemieślniczych staram się spróbować i ocenić w wersji lanej, w jak najkrótszym czasie od momentu podpięcia beczki. Dzięki temu piwo jest w formie zbliżonej do tej, w jakiej opuściło browar zakładając oczywiście, że transport odbył się w standardowych warunkach (czyli nie w upale lub nie w kilkudniowej podróży).
– jeśli piwo ma jakieś wady, to może to wynikać zarówno z winy browaru, sposobu transportu lub w końcu z winy lokalu, który może mieć brudną instalację lub przechowywać piwo w niewłaściwych warunkach. Wielokrotnie te same warki tego samego piwa były inaczej oceniane przez piwoszy w Warszawie, inaczej we Wrocławiu (np. Artezan IPA). Moim zdaniem, próbując wadliwe piwo, nie można od razu zawyrokować kto jest winny i który z tych elementów był słabym ogniwem.
– od maja 2011 czyli od debiutu Pinty, na palcach jednej ręki mogę zliczyć przypadki piw słabo pijalnych – Czarny Dynks z SzałPiwu, Saison z Artezana (dostępny w Krakenie) czy Haust RedAIPA warka dostępna w styczniu 2013. Niektóre z piw miały wady w postaci wyczuwalnego diacetylu (Sęp, druga warka Sharka), a jak wiadomo jego próg wyczuwalności jest różny u różnych osób. Kontrowersje wokół diacetylu spowodowały zresztą, ze zyskał on już estymę klasycznej piwnej wady wyczuwalnej przez piwnych maniaków.
– nie uważam, by ceny krajowych piw rzemieślniczych w lokalach były przesadnie wysokie. Są bardzo zbliżone do cen tożsamych piw w wersji butelkowej i jako zadeklarowanemu zwolennikowi piwa pitego z beczki w lokalu, taki stan mi odpowiada. Jako konsument zawsze jednak będę zwracał uwagę na stosunek jakości do ceny.
– zdaje sobie sprawę z niestabilności lub różnic wersji butelkowych w porównaniu do beczki i wielokrotnie sygnalizowałem tę kwestię. Jednak na tyle rzadko sięgam bo butelkę, że nie stanowi to dla mnie obiektu wyjątkowej troski i zmartwienia.
Jestem zwolennikiem „piwnej rewolucji”, która dała nam wysyp w zdecydowanej większości świetnych piw w stylach, o jakich jeszcze kilka lat temu mogliśmy tylko pomarzyć. Pilsa mają warzyć browary „regionalne” bo tylko one mogą pozwolić sobie na skalkulowanie jego ceny na konkurencyjnym poziomie. Nie po to powstały browary rzemieślnicze, byśmy mieli na rynku kolejne odmiany lagerów, które przez tyle lat dominowały (dominują i będą dominować) na krajowym rynku. Co więcej, to właśnie browary rzemieślnicze były zapalnikiem, dzięki któremu wystrzeliły kolejne inicjatywy beczkowe w ubogiej do niedawna pod tym względem Warszawie. Jesteśmy na początku tej ciekawej drogi i mimo pojedyńczych wpadek sprawy idą do przodu, a ja nadal z uwagą będę przyglądał się wydarzeniom na rzemieślniczej piwnej scenie.
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…
Podobne
Co do piw niepijalnych pozwolę się nie zgodzić – że wspomnę choćby o projekcie Antidotum…
Tak na marginesie, szkoda, że piwo, które zapoczątkowało „piwną rewolucję” – Pierwsza Pomoc uwarzona i zaprezentowana przez Pintę w 2011 roku pojawiła się zdaje się tylko raz
Antidotum unikałem bo ludzie zaangażowani w ten projekt nie raczyli się przedstawić i postawiłem go poza zjawiskiem piwowarstwa „rzemieślniczego”, gdzie wiadomo kto odpowiada za uwarzone piwo.
Pierwsza Pomoc miała premierę na Festiwalu Biroflia w 2011 czyli już po pierwszej „rewolucyjnej” serii Pinty. Jak się okazało na lagera w tej cenie nie ma zapotrzebowania…
No risk no fun – z tym to jest pojechanie grubo za granice przyzwoitości. Powiem osobiście na jakimś spotkaniu co o tym sądzę bo net nie wytrzyma słów. Tu tylko krótko – taka postawa to jest okradanie klienta i oszustwo. Na szczęście z czasem będzie to weryfikowane jak został zweryfikowany Antidotum – który bronił się dokładnie w ten sam sposób jak kopyr i częsćiowo Ty bronicie na siłę „rewolucji”. Niech broni się ona jakością piw a nie głupimi sloganami i marketingiem ogłupiającym Klienta w sposób mocniejszy niż koncernowy – bo ludzie bardziej wierzą „małemu” i mu ufają więc „mały” powinien być maksymalnie uczciwy. Podobnie argument -, że w browarze jest OK, tylko się psuje po drodze i w lokalu. No docent proszę Cię – tak samo można bronić piw z PRL, gdzie o dobrym transporcie i przechowywaniu nikt nie słyszał (wielokrotnie miałem okazję pić piwa prosto z taśmy w tamtych czasach i były super, potem psuły się w obrocie handlowym co nie zmienia przeciętnej opinii o złej jakości piwa w PRL w ogóle) – tyle, że wtedy piwa relatywnie były taniutkie, dzisiaj są okropnie drogie więc może zamiast naciągania więcej uczciwości. Piwa wybitne można policzyć na palcach jednej ręki, za to każde piwo „rewolucyjne” kosztuje jakby takie wybitne było.
Zythum, odnosisz się do argumentow Kopyra, których nie mam zamiaru bronić. Wiadomo, że jest on zwolennikiem pozycjonowania cenowego, którego ja jako konsument popierać nie będę. Ale wiem, że ‚kolaboranckie’ piwa były unikatem na krajowej scenie. Teraz to się pewnie będzie zmieniać, konkurencja jest coraz większa. Będzie ciekawie.
Prawie nie pijam z kija-niestety brak łatwego dostępu. Piłem Rowing jacka i Atak chmielu -i jest dokładnie na odwrót jak w butelce. Wole Jacka w butelce a Atak z kija. To jednak nie zmienia faktu że nie trafiłem na zepsute od nich piwo.
Ponieważ nie jestem sensorykiem- piwo oceniam czy mi smakuje czy nie. I jak do tej pory żadne piwo z małych browarów nie było dla mnie zepsute. Jednak mam zasadę-kupując w sklepie nie biorę butelek z okna. Jeśli butelka jest bardzo ciepła-oddaję. Żal mi kasy.
Odnośnie pozycjonowania cenowego. Kopyr ma swoją rację ja jako konsument mam swoją. Moja racja jest mojsza-i ona powoduje ze piw kolaborantów nie piłem.
Piwo może się zepsuć w sklepie czy w transporcie-szczególnie niepasteryzowane. I tego nie zmienimy. Brak pasteryzacji bez mikrofiltracji-to duże wymagania wobec temperatur.
Cena 8zł/but dla wielu może się wydawać dobrą cena-szczególnie porównując zachodnie piwa. Dla mnie jest granicą- są tacy co 6zł juz jest ciężkim wydatkiem. Ale nikt nie mówi ze wszyscy musimy jeździć ferrari:)
javiki
Niepasteryzowane piwa w sklepach powinny być przechowywane w lodówce, a gdy klient kupuje takie piwo z półki (szczególnie w nie klimatyzowanym sklepie) powinien liczyć się z ryzykiem jego zepsucia. Jeśli takie butelki są jeszcze wystawione na światło słoneczne to już kompletna mogiła.
Stosunek jakości do ceny to rzecz subiektywna, każdy ma inny próg bariery cenowej powyżej której uważa piwo za drogie lub później w ocenianiu – „nie warte swej ceny”. Dla jednego będzie to 3 pln, dla innego 8 pln a inny nie mrugnie okiem przy wydaniu 50 pln. Zawsze jednak warto zwrócić uwagę na wielkość nakładu pracy, surowców, transportu i innych czynników związanych w wprowadzeniem na rynek danego piwa.
Dokładnie-jesli chodzi o cenę-każdy ma swoją rację:) Pozycjonowanie sprawdzi się jesli rzecz będzie warta swojej ceny. Ceny piw na poziomie 8zł niestety nie pozwalają na piwne biesiadowanie przy nich-na codzień-ale w końcu nie chodzi tylko o wielkie picie a ogólnie o o dostepność. Chciałbym móc wejsc do normalnego dużego sklepu i kupić IPA czy Waizena a może coś innego. Mam ochote idę i kupuje-a nie -robię wyprawę do innego dużego miasta.
Ale czego tu oczekiwać. Mieszkam w Brzesko-Okocim. Tu u nas jest sławny browar Okocim (carlsberg). Otóż Okocim wypuścił nowe piwa -Dożynkowe, Świętojańskie. Góry złota temu kto w sklepie w Brzesku znajdzie te piwa. Co więcej jakiś czas temu łatwiej mi było zakupic Portera Żywieckiego niż z Okocimia.
javiki