Czy w trakcie pandemii jest szansa na organizację piwnego festiwalu pod dachem? Okazało się, że jak najbardziej. Pod warunkiem, że nie będzie to fest na tysiąc lub więcej ludzi, a bardziej na okolice setki. Tak właśnie to wymyśliła ekipa stołecznego Funky Fluid czyli Karol Mizielski, Michał Langier oraz Grzegorz Korcz. Miejsce bardzo ciekawe i aż dziw bierze, że dopiero teraz wykorzystane na taki event. Hala Gwardii to jedna z zabytkowych Hal Mirowskich. Czyli z kategorii pięknych i przestronnych hal targowych, jakie budowano na przełomie XIX i XX wieku w centrach większych miast. To, że te hale przetrwały wojenną pożogę to prawdziwy ewenement. To, że dopiero 3 lata po ponownym uruchomieniu jako modny miejski foodcourt, zostało zorganizowane tu porządne piwne wydarzenie, to ewenement drugi. Czasy pandemii zmieniają dotychczasowe przyzwyczajenia. Myślę, ze w tym przypadku wyszło to na dobre.

Jak zatem wyglądał festiwal? Mieliśmy jedno stoisko umiejscowione w centrum hali. Na blisko trzydziestu kranach oferta 9 browarów polskich i trzech z zagranicy. Zgodnie z modnym trendem mocną obsadę miał styl pastry sour. Ja jednak zwracałem uwagę na zupełnie inne rzeczy. Co pozostało mi w pamięci?

Na początek świetne soczyste, aromatyczne i rewelacyjnie pijalne DIPA. Naprawdę one miały koło 8% alko? Tutaj wyróżnienie należy się dla Common od Funky Fluid oraz Bitter End od rosyjskiego Zagovor. Nie mogłem odpuścić nowego Pilsa od PINTY czyli Blue September (DDH NZ Pilsner). Rześki, czysty, wytrawny z lekką goryczką i nutami białych winogron w aromacie. Nazwa Funky w tytule imprezy niewtajemniczonych mogła trochę zmylić bo piw „funky” czyli dzikusów były zdaje się dwa. X4 od Monstersa to Wild & Sour z malinami i czarną porzeczką o mocy 5,5%. Świetnie zrównoważony, gdzie motywy dzikie, kwaśne i owocowe były w optymalnym balansie. Zdecydowanie bez słodyczy. Janek Gadomski w kolejnych wersjach chce podkręcić kwaśnośc i owocowość. Drugim dzikusem było Panic Button Rhubarb Brett BA 8% od Artezana. To zdecydowanie cięższe w odbiorze piwo. Wyraźne słodkie owoce tropikalne, zauważalna słodowość i całkiem mocna brettowość. W końcu piwo, na które ostrzyłem sobie zęby, a które zdążyłem tylko powąchać. Black Lava z Funky Fluid czyli Laphroig BA Peated RIS w. tobacco & black volcanic salt 12%. Odniosłem wrażenie że to wersja puszkowa ma intensywniejszy torfowy aromat niż wersja lana. Zdecydowanie do spróbowania na spokojnie.

Ale przecież nie piwo było najbardziej istotne. Jak za dobrych czasów była okazja do spotkania i rozmów nie tylko ze starymi znajomymi. Zresztą jak sam Karol z FF przyznał – to miał być pretekst do spotkania i pogadania ze znajomymi piwowarami właśnie. Rzeczywistość zweryfikowała jego założenia. Już pierwszego dnia krany były tak oblegane, że organizatorzy bez przerw walczyli na stoisku i przez ten czas podłączyli 80% petainerów przeznaczonych na całość festiwalu. Drugiego dnia, w sobotę, było już widać niedobory jeśli chodzi o piwa innych browarów z PL. Zatem można mówić o popytowym sukcesie.

Patrząc na obecną sytuację pandemiczno-festiwalową, spodziewam się powtórki Funky Fest w całkiem niedługim czasie.

3 komentarze »

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.