Pamięta ktoś jeszcze pierwsze PINTA Party sprzed dwóch lat? Wtedy to padły zapowiedzi budowy stacjonarnego browaru. Dwa lata minęły, browar miał zacząć warzyć w roku 2018 ale jak to bywa, wkradło się opóźnienie i obecnie start przewidziany jest na wiosnę roku przyszłego. Czy to oznacza, że kolejne urodziny odbędą się już w nowej lokalizacji? Podobno taki jest plan. A tymczasem po raz drugi na PINTA Party wybrane zostało krakowskie zagłębie knajpiano-imprezowe przy ul. Dolnych Młynów. Nie ma co ukrywać – takiego kompleksu w Polsce jeszcze nie widziałem. Postindustrialne zabudowania dawnej fabryki tytoniu tworzą idealną scenerię dla piwnych posiedzeń. Weźże Krafta oraz Hala Główna to tylko część tego konglomeratu. Byliśmy pod wrażeniem jego rozległości i tłumów, które w sobotni wieczór i noc zjawiły się w tej części Krakowa. Miła odmiana od oklepanych już trochę motywów Starego Miasta i Kazimierza. Tym bardziej martwi, że plany dotyczące tego miejsca zakładają utworzenie tu kompleksu hotelowego, co wiąże się chociażby z wyburzeniem budynku, gdzie znajduje się Weźże Krafta.

Sobota 4 sierpnia była jednym z gorętszych dni tego lata i bardzo przyjemnym zaskoczeniem była obecność klimatyzacji w budynku dawnej fabrycznej stołówki, gdzie obecnie urzęduje Weźże Krafta. Spora przestrzeń, wysokie okna, dużo wygodnych sof oplatających halę. Jakże to inne od zdecydowanej większości polskich wielokranów, które nie grzeszą wielkością powierzchni. A pod wieczór można było się już przenieść na zewnątrz – klimatyczne widoki na wysokie pofabryczne budynki i dość dużo miejsc do siedzenia znów były czymś unikalnym wśród krajobrazu krajowych lokali z dobrym piwem.

Wysoka temperatura i fakt, że zdecydowaliśmy się zamykać PINTA Party (autobus 7:00, bez noclegu) spowodowały, że nie sięgałem po piwo powyżej 5%. Jako pierwsze spróbowałem Pszeżytowies 10°. To piwo bez udziału słodu jęczmiennego, czego w smaku się jakoś specjalnie nie odczuwa. Pełnia satysfakcjonująca, do tego fantastycznie oddany chmielowy profil – zaskakująco wyrazista goryczka i solidny cytrus. Idealne, rześkie piwo na całą imprezę, niestety skończyło się jeszcze przed jej zakończeniem. Kolejna nowość – Fantassie 12°chmielona odmianami z Australli i eksperymetalnymi  z Tasmanii charakteryzowała się chmielowością typu białe owoce/lychee/albedo/winogrona z lekkim cebulowo-czosnkowym finiszem. No nie dla mnie. W rewelacyjnej formie za to był, widziany zapewne po raz ostatni, kooperacyjny Kryształ. Takiego pilsa nam trzeba w stałym dostępie! Z pintowych kwasów dostępne były Gamma i Lambda – szkoda, że tak krótko gościły na kranach.

Z zagranicy spróbowałem tylko To Øl – Sur Tangerine Mosaic Lemonade (2,8%). Kwaśne, rześkie, cytrynowo-cytrusowe, lekkie, delikatne, wręcz zwiewne, super pijalne!

Nie sposób nie wspomnieć o ciekawych kulinariach serwowanych w namiocie PINTY. Wspólne degu rekina oraz kangura mogliście zobaczyć na lajwie u Kopyra. Czy tatar ze strusia był serwowany w postaci minihamburgera?

A co u PINTY? Obejrzyjcie koniecznie rozmowę z Ziemkiem i Grześkiem i do zobaczenia na PINTA Party 2019, zapewne już z piwem uwarzonym w swoim browarze!

 

 

6 Comments »

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.