100% Craft. Sześciu obecnych na imprezie wystawców wydaje się liczbą idealną do ogarnięcia prezentowanych przez nich nowości bez wykonywania wcześniejszego researchu i sporządzenia listy życzeń. Wystarczy na początku imprezy zrobić krótki obchód, zobaczyć ile jest rzeczy wartych spróbowania, zrobić krótki plan i odpowiednio rozłożyć siły 😉 W moim przypadku pewnym kłopotem był fakt, że pojawiłem się nawet wcześniej niż niektórzy wystawcy i w związku z tym kolejność nie była idealna. No ale coś za coś.
Zaczynamy oczywiście od piwa gospodarzy, tym razem urodzinowego 4-Latka. To 11-balingowa session IPA chmielona Mosaikiem, Chinookiem i Cascadem. Ciekawe, bo wydawało mi się że to Mosaic single hop, tak intensywny jest jego aromat. Mamy zatem motywy nafty i lekkiej cebuli, na szczęście nie przykrywają one nut cytrusa i białych owoców w typie winogron czy agrestu. W smaku zaskakująco niska goryczka (przynajmniej jak na ten samozwańczy styl), która tu jest co najwyżej średnio intensywna. Według mnie odpowiednio cytrusowa i wytrawna APA, jednak wskutek charakterystycznego aromatu bardziej dla wielbicieli Mosaica.
Wystartowaliśmy 11-tką więc trzeba szybko zejść trochę niżej. Grodzisz z Nepomucena wydaje się idealnym wyborem, tym bardziej że trzeba rozwiać wątpliwości, które pojawiły się kilka dni wcześniej. Tym razem mamy pewność, że piwo w swej referencyjnej formie jest mętne a nie klarowne. Wędzonka była jednak trochę mniej intensywna niż w inkryminowanej wcześniej próbce, pojawiła się też lekka kwaskowość. Piwo za to było pełne w smaku i jednocześnie lekkie w odbiorze. Na początek imprezy to zawsze dobra opcja.
Spróbowałem też hefeweizena MILO uwarzonego dla uczczenia partnerstwa Milicza i bawarskiego Lohr n/Menem. W aromacie prócz goździka i banana początkowo pojawiły się lekka siarka i farba emulsyjna. Mi jednak najbardziej przeszkadzało niskie wysycenie, co z wyraźnym, słodkawym bananem w smaku czyniły to piwo zbyt mało orzeźwiającym.
Tymczasem Gosia z Pracowni Piwa woła, bym spróbował najnowszego Amba Gold. Nazwa dobra, ale z amber ejlem jeszcze chwilę zaczekam. Na razie Big Big Chmielowski czyli podrasowana flagowa APA Pracowni. Jest cytrus, tropiki, żywica ale i trochę alkoholu. W końcu to aż 7,3% alko! W smaku wytrawne, wręcz suche. Dziwna sprawa, próbowane kilka dni wcześniej w Hoppiness miało wyraźną słodowość. Trzeba będzie spróbować raz jeszcze 😉
Rok temu na WFDP zapijałem się wersją Saison Hey Now – teraz spróbowałem nowej warki. Oj, jest mocno fenolowo. Ale i cytrynowo. Jeśli więc połączenie bardzo wyraźnej saisonowej przyprawowości z rześką cytryną Wam nie przeszkadza, to śmiało sięgajcie po to piwo. Na koniec wizyty u Pracowni spróbowałem rekomendowanego Amba Gold w stylu american amber ale. W aromacie bez zaskoczeń – głównie melanoidyna, choć trochę cytrusa też jest. Smak za to zdecydowanie wytrawny, z solidną dawką goryczki i porządną słodową podbudową. No i najważniejsze, że bez karmelu!
Nie zmienia to faktu, że po takim piwie konieczne jest orzeźwienie. Piwne Podziemie właśnie podłączyło pierwszą schładzarkę, można kosztować. Co powiecie na 10,5° Blg Berliner Weisse z dodatkiem truskawek i rabarbaru? Ja się jaram! Niedawno próbowałem truskawkowego berlinera ze Stu Mostów, gdzie aromat truskawki przykrył wszystko. Tutaj mamy wzorcową złożoność. Jest i truskawka, i rabarbar i lekki akcent bakterii kwasu mlekowego. W smaku podobnie idealnie. Kwaskowe, owocowe od truskawek z charakterystyczną nutą wnoszoną przez rabarbar. Fantastycznie ułożone piwo!
Na kolejne nowości Podziemia trzeba będzie jeszcze chwilę poczekać, udaję się więc do Kingpina, który premierowo polewa Gosebuster czyli kooperacyjne z niemieckim Freigeist ciemne gose. Na etykiecie stoi Salted Caramel Dark Gose ale na szczęście nie okazało się to prawdą. Przede wszystkim w ślepym teście aromatu powiedziałbym, że to zwykłe gose. Jest kolendra i skórka pomarańczy, akcentów typowych dla ciemnych słodów brak. Ciekawie. Za to w smaku sytuacja ulega kompletnemu odwróceniu. Czekolada! Niesamowite. Piwo jest wytrawne, dobrze wysycone, z delikatnie zaznaczonymi smakami kwaśnym i słonym. Bardzo rześkie, i tak jak wspomniałem oszukańcze, bo karmelu zabrakło. Na szczęście 😉
Idąc za ciosem spróbowałem raz jeszcze Grätzhainera tej samej kooperacji Kingpina z Freigeistem. Fantastyczny wędzony aromat można uzyskać, jak się okazuje, stosując 70% zasypu słodów wędzonych – po połowie dębem i bukiem. Smak wyraziście wędzony ale w porównaniu do premiery balans przesunął się w stronę kwaskowości. Wersja butelkowa tego piwa ma przydatność aż do czerwca przyszłego roku ale nie sprawdzę jego formy, bo zapomniałem go zabrać z placu boju 😛
Czas wrócić do Piwnego Podziemia. Darek i Ewelina namawiają by spróbować nowej warki chwalonego przeze mnie wcześniej Kiwi and Lime Gose. Tym razem kwas bezlitośnie atakuje kubki smakowe. Totalna limonka, szok. Jako przeciwwagę nalane zostaje New England Pale Ale 11,3° Blg. Czyżby brytyjski ejl w wykonaniu Piwnego Podziemia? Niedoczekanie, w aromacie mamy jakby świeżo wyciśnięty sok z cytrusów wraz z miąższem. A w
smaku…chmielowy granulat! No ładnie, najpierw Podziemie zabiło mnie kwasem, a potem mocną goryczką. Postulowaliśmy zmianę nazwy tego piwa, by jakiś miłośnik wyspiarskiej szkoły się nie naciął 😛 Ostatnim spróbowanym piwem Podziemia był Sezon Ogórkowy. Tym razem było przez przeginki – zielony ogórek w aromacie był wyczuwalny, smak jednak był zdecydowanie bardziej konwencjonalny niż w przypadku debiutanckiej, zeszłorocznej warki.
Notatki tak jak zacząłem od piwa gospodarzy, tak na też na nim zakończyłem. Wyszło Kwaśne od Artezana piłem po raz drugi i po raz kolejny dziwny serowy motyw w aromacie nie dawał mi spokoju. Według niektórych mógł być to efekt działania bakterii Acetobacter. Mi się wydaje, że to bardziej chmiel. Prócz tego jest motyw jagodowy, również pod postacią jagodowego jogurtu. W smaku intrygujące połączenie kwaśności, jagodowej owocowości i zdecydowanej goryczki. Tylko raz piłem tak mocno nachmielonego kwasa – świeżą drugą warkę Kwasu Alfa od Pinty. Tutaj to połączenie jagód, bakterii i amarillo zagrało średnio, ale jak to napisał Artezan: wyszło jak wyszło, na kij drążyć temat 😛 Za to prezencja wymarzona!
Festiwal w browarze nie mógł obejść się bez degustacji piw z tanka i beczki. Tutaj szczególnie podpasował mi leżakujący w stali Preparat, swą przyjemną wędzonką nasuwający skojarzenia z debiutancką wersją. Szkoda, że Château leżakowane rok czasu w beczce po Cabernet było pozbawione dziko-kwaśnych aromatów, nabrało za to wyraźnych nut waniliowych. Próbowaliśmy też Lipiec – saisona ze skórką pomarańczy. Rześkie, umiarkowanie fenolowe, zapowiada się bardzo przyjemnie.
Okazało się, że znalazłem jeszcze skrawek opisu degustacji już większego kalibru: Headbangera czyli 19,1-ballingowego Imperial IPA od Kingpina. Pierwszą warkę wspominam jako zdominowaną przez serowy aromat utlenionego chmielu i mało ciekawą goryczkę. Tym razem nic z tych rzeczy. Zapach owoców tropikalnych i konkretnej słodowości. Słodowa podbudowa też jest w smaku ale na czoło wybija się moc rzeczonych tropikalnych owoców. No i woltaż też wyczuwalny…
Następnego dnia po degustacjach miałem nie tyle headbanger co hangover i niestety sobotę musiałem już odpuścić. Pocieszam się jednak tym, że zdecydowaną większość ciekawych piw udało się spróbować pierwszego dnia. I gdybym miał decydować, które z nich wywarło na mnie największe wrażenie, to na pierwszym miejscu ulokowałbym truskawkowo-rabarbarowego berlinera Piwnego Podziemia, a za nim uwarzony w Zarzeczu Gosebuster kooperacji Kingpin/Freigeist! Ale gratulacje za ciekawe piwa oczywiście dla wszystkich piwowarów biorących udział w 100% Craft!
Dodaj do ulubionych:
Polubienie Wczytywanie…
Podobne
Panie Michale
Szacun za poświęcenie
Plus za niebagatelny wkład w blog Pana Tomka 🙂
Po jego obejrzeniu stwierdzam, że pojęcie: „mistrz drugiego planu” nabiera nowej wymiaru 🙂
Misiek, trzeba było zrobić odpowiedni podkład w piątek, to nie byłoby syndromu dnia następnego 😉
Pierwszy i ostatni posiłek był o 8 rano…