W ostatniej części mojej piwnej podróży po Waszyngtonie chcę opisać to, co mnie zaskoczyło najbardziej. Tamtejsze browary rzemieślnicze nie prowadzą swoich przybrowarnianych knajp, gdzie można byłoby spróbować najświeższego piwa w szerokim wyborze. Jednak w każdą sobotę niektóre z nich organizują brewery tour, a pozostałe tasting & growler hours. To pierwsze, czyli zwiedzanie browaru dobrze znam z czeskiego czy choćby naszego podwórka. Ale o co chodzi z tą drugą opcją? Szybki research i już sprawa jasna – grolwer to zazwyczaj 5 litrowy szklany dzban na piwo, który napełnia się w browarze i zabiera do domu. Powstało pytanie czy będzie mi dane spróbować piwa, jeśli takim growlerem nie dysponuję i chciałbym skosztować tylko sampla…Rozpoznanie bojem było jedynym słusznym rozwiązaniem.
Jako pierwszy na cel wzięty został DC Brau, który usytuowany jest w części NorthEast, zamieszkałej praktycznie wyłącznie przez czarnoskórych. Od frontu mało interesującego budynku, w którym mieści się browar trwało właśnie jakieś spotkanie. Początkowo wyglądało to na jakiś wiec wyborczy z przemowami ważnych osób, ale po jakimś czasie pokaźną grupę widzów zaproszono na zapewne gratisowy poczęstunek. Może to taka oprawa akcji społecznej pomocy? Patrząc na tę trochę wyludnioną okolicę zastanawiałem się ‚kto do cholery przyjedzie do tego browaru?!?’. Jakież było moje zdziwienie, gdy już 10 minut przez godziną otwarcia przed drzwiami hali ustawiła się pokaźna kolejka spragnionych z growlerami w rękach. Jakieś 15 minut oczekiwania, sprawdzenie dowodu przy wejściu, dostaję 4 kupony degustacyjne i już jestem w środku! Na pierwszy ogień idzie The Public Pale Ale i cóż, to nie jest piwo na początek dnia. Agresywna goryczka poraziła moje kubki smakowe i chętnie przepłukałem je Citizenem w stylu Belgian Ale. Mimo 7% alko, piwo było rześkie i podziałało jak balsam. W międzyczasie nie mogę wyjść z podziwu, jaka fajną imprezę można zrobić w browarze. Z pomieszczenia gdzie nalewano próbki i sprzedawano mnóstwo obrandowanych gadżetów przechodzi się do części produkcyjnej browaru właściwie bez żadnego nadzoru. Na poustawianych krzesłach i stołach ludzie popijają piwo, z potężnych głośników leci muza. Bez żadnego problemu można się przejść po browarze i porobić foty. Tymczasem wracam do gry i próbuję The Corruption IPA. Piwo było w porządku i tyle, nic specjalnego w pamięci po sobie nie zostawia. Za to Double IPA ‚Alpha Domina Mellis’ z dodatkiem miodu, znając nasze smakowe wynalazki, wzbudziło we mnie obawy. Bezpodstawnie, słodycz była stonowana, stanowiła dobre uzupełnienie goryczki i wcale nie zdominowała cytrusowego charakteru piwa. Ostatnim spróbowanym piwem było sprzedawane w 6-pakach Imperial IPA ‚On the Wings of Armageddon’ o mocy 9,2%. Ja zadowoliłem się próbką i to jest właśnie coś w moim stylu. Przede wszystkim cytrus i goryczka, słodowości tylko tyle, żeby zbalansować IBU. Dobra rzecz! W tym momencie trzeba napisać, że większość produkcji DC Brau wyjeżdża z browaru w puszkach. Powód? Trwałość! W DC Brau uciąłem sobie miłą pogawędkę z Mikem Steinem, który przeprowadził brewery tour i jak się okazało jest jednym z autorów tekstów do dcbeer.com. Co ciekawe, jego dziadkowie pochodzą z terenów Czech więc nie obyło się bez rozmowy o czeskim piwowarstwie. Najciekawszym motywem było to, że tak jak my w Europie z pożądaniem patrzymy na amerykańskie odmiany chmielu, to z kolei oni wiele by dali, by mieć na stanie oryginalny žatecký chmiel. Na koniec zaznaczyć należy, że DC Brau otwarty został w 2009 roku i był pierwszym od roku 1956 browarem w District Columbia.
40 minut jazdy autobusem na północ i już jesteśmy w 3 Stars Brewing. Jest godzina do zakończenia tasting & growler hours (trwają zazwyczaj cztery godziny od południa) i odwiedzających jest zdecydowanie mniej niż w DC Brau. 3 Stars zaczynało w 2011 jako browar kontraktowy, by w sierpniu 2012 po rocznym remoncie pomieszczeń wykorzystywanych na magazyny, otworzyć tu swoją siedzibę. Tym razem degustacja odbywa się w wydzielonym pomieszczeniu. Na początek Saison Citra Lemon. Nazwa jak najbardziej adekwatna, cytryna przykrywa wszystko. Inaczej jednak już jest z Peppercorn Saison, przyjemny pieprzowo-przyprawowy profil, saison jak się patrzy! Potem jest już mocniej – The Samsquanch White IPA chmielona jest odmianami Galaxy, Topaz oraz Pacific Jade. Jednak w aromacie dominują drożdże, a samo piwo jest odpowiednio zrównoważone. Podobnie jest z Double IPA o nazwie ‚Two to the Dome’. Mimo niezbyt wyrazistego aromatu piwo było intensywne w smaku, z dużą dożą słodowości, na szczęście dopełnionej odpowiednią goryczką. Udało mi się porozmawiać z głównym piwowarem. Mike McGarvey był komplementowany przez odwiedzających za Imperialne IPA, ja natomiast doceniłem jego Peppercorn Saisona i generalnie poświęcenie sporej atencji temu stylowi. Warto w tym momencie nadmienić, że gdy pokazywałem Mikeowi moja koszulkę ‚Ataku chmielu’ to stwierdził, że widział reklamę tego piwa po drodze! Chciał odnaleźć zdjęcie bilboardu w swoim smartfonie jednak nie udało mu się. Może i dobrze, zawsze pozostaje nuta niepewności 😉
Sobotnie popołudnie starczyło tylko na odwiedzenie opisanych wyżej browarów. Nie chciałem robić błyskawicznej objazdówki lecz w spokoju podegustować piwo, porozmawiać z ludźmi, poczuć klimat. Takie same akcje w soboty prowadzi też Chocolate City Beer, a Port City Brewing organizuje płatne brewery tour w weekendy. Już w trakcie pisania tej relacji zauważyłem pojawienie się na mapie dwóch kolejnych browarów rzemieślniczych – Atlas Brew Works oraz Bluejacket. Piwna rewolucja trwa więc w najlepsze!
Jakie wnioski dla naszych rzemieślników wynikają z obserwacji tamtejszej sceny piwnej?
1. Leżakujemy w drewnianych beczkach. Każdy szanujący się craft część swojej produkcji kondycjonuje w beczkach po brandy, burbonie czy winie. Czas to od 3 miesięcy w górę. Barrel aging to najprostszy sposób na eksluzywne piwo, no i na sour ale.
2. Warzymy saisona! Belgijskie style są w Stanach wyjątkowo szanowane. Każdy lokal czy browar musi oferować jakiś belgijski styl czy wariację na jego temat. A popularność saisona wynika podobno stąd, że ten styl funkcjonuje jako ‚entry-level’ do świata piw rzemieślniczych. W Polsce jak dotąd saison nie zdobył zasłużonej uwagi (uwarzony wyłącznie przez Artezan), najwyższy czas więc to zmienić.
3. Możemy zrobić AIPA/APA bez ekstremalnego IBU. Spróbowałem kilku AIPA/APA i najbardziej zaintrygowały mnie te ze średnim poziomem goryczki. Ich wspólnym mianownikiem jest skupienie się na cytrusach, to one grają główną rolę w aromacie i smaku. Nie namawiam do zmniejszania IBU w obecnych na rynku piwach, ale można pomyśleć o wrzuceniu na rynek właśnie takiego cytrusowego, stonowanego w goryczce AIPA/APA.
4. Robimy dni otwarte. Marzy mi się, by kiedyś i w krajowych browarach rzemieślniczych były możliwe takie akcje jak sobotnie tasting & growler hours. Zdaję sobie jednak sprawę z przepisów (koncesja). Generalnie to postulat na przyszłość. A że nasza piwna rewolucja bierze przykład z kraju, gdzie się zaczęła więc nie wątpię, że i w Polsce prędzej czy później będzie jak w USA.
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…
Podobne
2 Comments »