logoLepszego sposobu na uczczenie obchodów dnia św. Patryka nie można było sobie wyobrazić. W trakcie mijającego weekendu mieliśmy okazję spróbować Robust Oatmel Stouta o nazwie ‚Lublin to Dublin’. To piwo jest efektem pierwszej w historii polskiego piwowarstwa rzemieślniczego kooperacji piwowarów rodzimych i zagranicznych. Skoro o św. Patryku mowa to oczywiste jest, że chodzi o browar z  Irlandii. To pierwsza taka inicjatywa zarówno po stronie polskiej, jak i w przypadku irlandzkiego Carlow Brewing Company. Szczególnie docenić należy rolę Jarka Guzdy z krakowskiej Omerty. Jak mówią sami uczestnicy, Jarek jest prawdziwym ojcem chrzestnym tego przedsięwzięcia i to on skontaktował obydwa browary.

W założeniu uwarzony miał zostać Double Oatmeal Stout z udziałem polskich płatków owsianych i polskiego chmielu odmiany Lubelski. Stąd zresztą nazwa piwa. W końcowym efekcie okazało się, że piwo ma ekstrakt początkowy trochę mniejszy od zakładanego i określenie piwa zmieniono na Robust Oatmeal Stout czyli krzepki owsiany stout. Czy to oznacza że z piwem jest coś nie tak? Bynajmniej. Pierwszą okazję do spróbowania piwa miałem już w przeddzień imprezy w KiKu i absolutnie nie zawiodło sporych oczekiwań. Okazało się jedwabiście gładkie, odpowiednio treściwe, solidnie czekoladowe, kompletnie pozbawione jakiejkolwiek kwaskowości, uzupełnione intensywnym czekoladowo-kawowym aromatem. Doskonałe!

Ciekaw byłem jak zaprezentuje się w wersji z pompy i okazja ku temu nastąpiła 15 marca podczas imprezy, na której pojawili się Ziemowit Fałat oraz Grzesiek Zwierzyna z Pinty. Poprzedniego wieczoru odbyła się oficjalna premiera tego piwa w Lublinie i beczka opróżniona została  przeciągu 17 minut. Nikt nie mierzył w jakim czasie piwo zniknęło z warszawskiej pompy ale obliczam, że nie było to dłużej niż kwadrans. Pierwsi smakosze mieli okazję porównać obydwie wersje – z pompy i z kranu i ja osobiście większych różnić nie dostrzegłem. Wskutek obfitego pienienia się piwa lanego z pompy, przez resztę wieczoru dostępna była wyłącznie wersja z kranu i nie mam żadnych zastrzeżeń wobec takiej decyzji. Piwo smakowało wybornie i to jeden z niewielu stoutów, których można wypić kilka pod rząd. Jak to w KiKu bywa, piwu towarzyszyły przeróżne smaczne przekąski i wyjątkowa oprawa świetlno-muzyczna. Przez cały wieczór i pół nocy z głośników płynęła dynamiczna muza rodem z Irlandii, a rozmowom nie było końca. Od Ziemka i Grześka dowiedziałem się, że w tym roku czeka nas jeszcze 6 premier od Pinty, a najciekawsze, że już całkiem niedługo możemy liczyć na kolejne zagraniczne kooperacje. To kolejny dowód, że Pinta stale jest w awangardzie polskiego rzemieślniczego piwowarstwa i jest jego jedną z najlepszych wizytówek!

I bonusowy materiał video

2 komentarze »

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.