Od czterech lat 6 grudnia kojarzy się miłośnikom dobrego piwa z datą premiery Grand Championa czyli laureata Konkursu Piw Domowych odbywającego się corocznie podczas Festiwalu Birofilia w Żywcu. Zwycięskie piwo warzone jest następnie w browarze w Cieszynie, jedynym browarze Grupy Żywiec w którym zachowano tradycyjną technologię wytwarzania piwa. W tym roku tytuł zdobył Andrzej Miler ze Szczecina za wędzonego/dymionego koźlaka. Takie też piwo o nazwie Bracki Rauchbock trafiło do ogólnopolskiej sprzedaży. Cieszy wielce, że piwosze znów będą mieli okazję spróbowania tego gatunku. Rok temu styl ten przybliżyła PINTA ze świetnym Jak w Dym. Co ciekawe, Jak w Dym obecnie powraca na rynek co stanowi świetną okazję do porównania obydwu rogaczy. Ale po kolei.

Foto 049

Już po raz drugi oficjalna premiera Grand Championa odbywa się w warszawskim lokalu Sketch, miejscu które piwosz lubujący się w tradycyjnych klimatach piwiarni czy gospód ominie szerokim łukiem. Lokal to jedna sprawa a istotne przecież jest towarzystwo w jakim przyszło Brackiego Rauchbocka próbować. Kogo tam nie było, i laureatka Grand Championa sprzed dwóch lat Dorota Chrapek, i prezes PSPD Andrzej Sadownik wraz z małżonką, i ekipa PINTY (w komplecie!) oraz, oczywiście, sam Andrzej Miler.

Foto 033

Osobiście miałem obawy, czy bracki koźlak będzie dobrze wyleżakowany, miesiąc to naprawdę niewiele czasu na dojrzewanie piwa o ekstrakcie 16°. Punktualnie o 18 pierwszą butelkę otworzył sam Andrzej Miler, a chwilę później Rauchbock polał się z kranów. Tak jest, w końcu mamy okazję spróbować Grand Championa w wersji beczkowej! Przypominam że butelki transportowane są z Cieszyna do rozlewu w browarze w Żywcu co niewątpliwie wpływa na kondycję piwa. Koźlak zaserwowany został w pięknym dedykowanym szkle o nazwie snifter. Wspaniała rubinowa barwa i ładna drobna piana zachęcały do wzięcia pierwszego łyka. W zapachu wyczuwalne były lekkie wędzone i karmelowe nuty. Pierwsze skosztowanie piwa i zaskoczenie intensywnością wędzonych posmaków. Niestety to przyjemne wrażenie dość szybko uleciało i do głosu doszła słodkawa karmelowość, wyczuwalny alkohol a przede wszystkim…treściowa pustka. Niestety brakuje temu koźlakowi „ciała”, jest według mnie zbyt mocno odfermentowany. Przyznam, że zazwyczaj nie jestem zbyt zadowolony w Grand Championów pitych na premierze. Czas dobrze tym piwom robi i mam nadzieję, że wrażenie będą ciekawsze gdy sięgnę po nie za kilka miesięcy. Z porównania obydwu koźlaków niestety niewiele wyszło. Mimo, że ze Sketcha przemieściliśmy się do Gorączki Złota, gdzie Jak w Dym polewane było z beczki, ilość wypitych wcześniej Brackich Rauchbocków niewątpliwie wpłynęła na zafałszowanie wrażeń smakowych. Nie omieszkam jednak wspomnieć, że w stosunku do obydwu koźlaków chciałoby się zawołać: Mniej karmelu, więcej wędzonki!!!

5 komentarzy »

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.