Gorączka Końca Świata
Wydawało się, że premiera nowego piwa Pinty o nazwie „Koniec świata” powinna nastąpić 20 grudnia czyli ostatniego wieczoru przed zimowym przesileniem. Wtedy z dużym prawdopodobieństwem można byłoby przyjąć, że piwo […]
Polskie rzemieślnicze piwa i browary, relacje z imprez i wydarzeń czyli wszystko to, co w świecie polskiego dobrego piwa najważniejsze
Wydawało się, że premiera nowego piwa Pinty o nazwie „Koniec świata” powinna nastąpić 20 grudnia czyli ostatniego wieczoru przed zimowym przesileniem. Wtedy z dużym prawdopodobieństwem można byłoby przyjąć, że piwo […]
Wydawało się, że premiera nowego piwa Pinty o nazwie „Koniec świata” powinna nastąpić 20 grudnia czyli ostatniego wieczoru przed zimowym przesileniem. Wtedy z dużym prawdopodobieństwem można byłoby przyjąć, że piwo to będzie ostatnim próbowanym w starym porządku świata. Stało się jednak inaczej i piwo zadebiutowało pierwszego dnia grudnia. Początkowe zapowiedzi były sensacyjne, jeszcze nie opadły brwi ze zdziwienia, że ktoś się porywa wypuścić na rynek tak specyficzny gatunek jakim jest fińskie Sahti, a tu pojawiła się dodatkowa wiadomość odnośnie sposobu serwowania. Piwo to miało być nalewane chochlą z wiadra! Prawdziwy koniec świata! I rzeczywiście, w wybranych lokalach można było przywołać wspomnienia z lat szkolnych kiedy to polewano ciepławe mleko z kożuchem łychą z wiadra. Na szczęście tym razem wiaderka i chochla były czyste i lśniące a nalewany płyn był zimnym piwem. Pinta w stosunku do tego piwa używa sloganu „Zastanów się dwa razy zanim kupisz”. Czy rzeczywiście jest aż tak niekonwencjonalne? Na papierze na pewno – brzeczka nie jest gotowana, filtrowana jest za pomocą gałęzi jałowca a następnie zamiast drożdży piwowarskich używane są piekarnicze. A jak to wypadło w praktyce? Przekonać się o tym mieliśmy okazję w warszawskim lokalu „Gorączka Złota”. Już na samym początku zdziwienie – to piwo jest jasne? Wydawało mi się, że Sahti ma ciemny odcień. Swoim wyglądem przypominało mocno mętne piwo pszeniczne. Podsunięcie pod nos i wszystko jasne – silny drożdżowy zapach charakterystyczny dla niedoleżakowanych piw. Smak równie mało ekscytujący, słodkawy, bez wyczuwalnej mocy prawie 8% alkoholu. Dla mnie to piwo smakowało po prostu jak brzeczka, tyle że ona posiada ładny zbożowy zapach. Zobaczymy jak to piwo będzie pracowało w czasie, przydałoby się by drożdże skonsumowały cukry obecne w piwie, pytanie tylko czy są jeszcze żywe. Należą się brawa dla chłopaków z Pinty, że zdecydowali się na tak szalony pomysł, należy go chyba jednak rozpatrywać w kontekście dobrej okazji do spotkania towarzyskiego niż przyjemności z obcowania z samym piwem „Koniec świata”.
1 komentarz »