Beer Geek Madness 2
Druga edycja wyjątkowej imprezy piwnej przeszła do historii. Motywem przewodnim było hasło „piwna alchemia” ze względu na gościa specjalnego z USA – browar The Alchemist. Ja jednak skupiam się na […]
Polskie rzemieślnicze piwa i browary, relacje z imprez i wydarzeń czyli wszystko to, co w świecie polskiego dobrego piwa najważniejsze
Druga edycja wyjątkowej imprezy piwnej przeszła do historii. Motywem przewodnim było hasło „piwna alchemia” ze względu na gościa specjalnego z USA – browar The Alchemist. Ja jednak skupiam się na […]
Druga edycja wyjątkowej imprezy piwnej przeszła do historii. Motywem przewodnim było hasło „piwna alchemia” ze względu na gościa specjalnego z USA – browar The Alchemist. Ja jednak skupiam się na piwowarstwie krajowym i moją uwagę zaprzątały przede wszystkim piwa przygotowane specjalnie na BGM. A było na czym się skupiać – polscy rzemieślnicy zaoferowali 13 nowych piw! Zanim jednak o piwie, to kilka słów na temat samej imprezy. Miejsce pozostało to samo czyli wrocławskie Zaklęte Rewiry. Nie wiem jak to się stało, ale dopiero teraz dowiedziałem się, że budynek wchodził w skład browaru Haasego (Haase Brauerei). Zatem lokalizacja na piwną imprezę idealna. Tym razem udostępnione zostało jakieś trzy razy więcej miejsca niż na edycji pierwszej. Gdy Daniel Mielczarek, współorganizator BGM, oprowadzał nas po terenie imprezy dzień wcześniej, wrażenie było spore. Mnóstwo nowych przestrzeni, na czele ze sporym placem na dachu budynku. Układ pomieszczeń na trzech kondygnacjach powodował, że łatwo się można było zgubić. Gdy dzień później pojawili się w środku ludzie w ilościach idących w tysiące, dobra orientacja w przestrzeni była kluczowa w sprawnym poruszaniu się po Zaklętych Rewirach.
Wymieńmy zatem organizacyjne plusy BGM 2: zwiększenie powierzchni na której odbywała się impreza, ciekawe, zróżnicowane aranżacje wielu pomieszczeń, wydzielenie strefy kulinarnej (już nie w przejściu), w końcu piękne i bardzo odporne szkło Sensorik. O wielości piw do spróbowania nawet nie wspominam, to przecież jeden z głównych atutów imprezy. A co należałoby poprawić w kolejnych edycjach? Po pierwsze więcej miejsca do siedzenia! Kilka godzin na nogach może dać nieźle w kość, a dostępne miejsca w strefie kulinarnej opanowanej przez jedzeniowe zapachy nie są kuszącą opcją. Sprawa kolejna to miejsca na zewnątrz. W pewnym momencie uniemożliwione zostało swobodne wychodzenie na schody, gdzie „na dymku” kwitło życie towarzyskie. Nie było opcji by wyjść na chwilę na zewnątrz, a w środku zaczęło robić się duszno. Na szczęście zrezygnowano po jakimś czasie z tej koncepcji. Wcześniejsze niż o północy otwarcie placu na dachu byłoby optymalnym rozwiązaniem. Przyznam też, że ubiegłoroczny model, gdzie piwowar przynajmniej przez jakiś czas osobiście polewał piwo sprzyjał budowaniu więzi browar-klient.
Teraz prócz debiutującej Profesji, na stoiskach pojawiły się w większości osoby do nalewania wynajęte, z którymi o specyfice serwowanego piwa raczej trudno porozmawiać. No ale rozumiem, że piwowarzy też chcieli zabawić się na BGM 2, w końcu stoją za nalewakami pozostałych krajowych imprez 😉 Niemiłą niespodzianką było też dość szybkie wykończenie lanych piw z USA. Pozostało mi obejść się aromatami pozostałego w nalewarkach piwa…Zresztą i polskie piwa (przynajmniej te premierowe) też w większości uległy wykończeniu sporo przed północą. Większość uwag spowodowana jest bardzo liczną frekwencją, która w tym roku oscylowała wokół 3 tysięcy. Ogólnie BGM 2 jest postępem w stosunku do edycji pierwszej, choć szczerze powiem, że „kameralny” w porównaniu do edycji obecnej klimat chyba bardziej mi pasował. No ale wiadomo jak jest – imprezy z piwowarstwem rzemieślniczym będą tylko coraz większe i okazalsze…
A jakie piwa zrobiły na mnie najlepsze wrażenie? Po pierwsze – X z Widawy – leżakowane 4 miesiące w beczce po Jacku Danielsie West Coast IPA, wypychane azotem. Kwaskowo orzeźwiające, z zachowanym cytrusowym i goryczkowym motywem pierwotnego piwa. Bardzo dobrze pokazujące potencjał leżakowania w beczkach po whisky, które wcale nie musi dawać piwu waniliowego charakteru. W dodatku z piękną „azotową” pianą, co było rzeczą unikalną wśród piw serwowanych na BGM2. X zostało wybrane piwem imprezy i sądzę, że jak najbardziej zasłużenie. Ważne też jest, że to Wojtek Frączyk poprzez import drewnianych beczek zrobił najwięcej w kwestii popularyzacji tego sposobu kondycjonowania piwa. Świetnym piwem był Funky Cherry z SzałPiwu. Bardzo rześkie, wyraziście owocowe, z optymalnie wyważonym, „dzikim” motywem drożdży Brettanomyces. Unikalną rzeczą był Wild Wild East z Birbanta. Wyraziście kwaśny, czekoladowy, 24-ballingowy imperialny stout. Prócz kwaskowości i czekolady charakter temu piwu nadawała mocna owocowość jeżyn/ dzikich jagód i dobrze ukryty, rozgrzewający dopiero w żołądku alkohol. Bardzo fajnym piwem było Nigredo z Browaru Stu Mostów. Odpowiednia jak na foreign extra stout treściwość i pełnia czekoladowego aromatu i smaku, świetnie uzupełniona przyjemną miętą. Wśród najlepszych według mnie piw mogła też znaleźć się takAHaka z Pinty o wielce złożonym, kompleksowym smaku. Czego tu nie było – goryczka, cytrusy, czekolada, świetnie ukryta moc. Szkoda tylko, że w aromacie była raczej zbożowa
kawa z nutką cykorii. A jak pozostałe piwa? Zdecydowana ziołowość Magic Dragon z Pracowni Piwa nie każdemu mogła przypaść do gustu. Podobnie jak wyczuwalna słodycz w Mgłach Chwaliszewa z Szałpiwu. Tu jednak należy się specjalne wyróżnienie za najbardziej spektakularnie serwowane piwo imprezy – ta dawka mgły w szkle to była prawdziwa alchemia! Dobrze było powitać kolejny nowy browar rzemieślniczy Profesja z Wrocławia. Choć z piwami, jak to na początku bywa, było średnio – Alchemik w stylu Wild IPA był bardziej belgijsko fenolowy niż brettowy, a Bursztynnik zamiast amerykańskiego amber ale, bardziej przypominał takowe brown ale. Wspólną przypadłością witków przygotowanych na BGM, a więc Lunatic z Kingpina oraz Albedo z Piwoteki była obecność siarkowego motywu w aromacie, dobrze że z ich treściwością i pełnią smaku nie było problemu. Bo w takim Rubedo Masona, którego dane mi było trochę spróbować od ekipy Piwnego Lublina nie było właściwie nic. Woda powinna być w gratisie, sorry. Piw z Kraftwerka i Doctor Brew nie zdążyłem spróbować. Widzimy więc, że poziom oferowanych piw był różny, ale może jak w soczewce zobrazował się tu obraz rzemieślniczego rynku A.D. 2015.
Czy Beer Geek Madness 3 będzie jeszcze bardziej okazalsze niż miniona edycja? Niby trudno to sobie wyobrazić w przypadku imprezy przeprowadzonej ponownie w tym samym miejscu. Jednak Zaklęte Rewiry to ciągle miejsce z potencjałem. Przestrzeni jest sporo, można ją aranżować w różny sposób i bardziej intensywnie korzystać z miejsca na dachu. A w 2016 ruszyć już na podbój Europy, bo i takie plany są opracowywane w sztabie Beer Geek Madness!
Mało miejsca, dużo ludzi to mieszanka, która grozi wybuchem. Chmiel na szczęście ma właściwości uspakajające. Mimo to chciałbym tam być, żałuję, że podobnej imprezy nie ma w Trójmieście. Chyba bardziej kameralnych imprez z taka ilością piw przygotowanych specjalnie na to wydarzenie raczej nie da się już zorganizować. Chyba jednak stadiony wybudowane na EURO 2012 do czegoś się przydadzą. Na przykładzie Wrocławia widać jak popyt i podaż budują nowy rynek piwa kraftowego. Wrocław z 2 dużymi imprezami piwnymi, kilkoma browarami kraftowymi, wielokranami wybija się na lidera w Polsce.
Ja tez jestem z trojmiasta i bylem na tej imprezie. Nie wiem w czym problem 🙂
Problem w tym, że w temacie piwnych imprez Trójmiasto odstaje od czołówki krajowego peletonu. Nie ma dużych imprez bo nie ma zainteresowanych, nie ma zainteresowanych bo nie nie ma imprez.
Na tego typu wydarzenie ściągają ludzie z całego kraju i nie tylko, choć samych Wrocławiaków też by wystarczyło, aby zapełnić lokal.
Macie mieć Hevelkę w Gdańsku w czerwcu. Tylko na razie mało kto z Polski się wybiera…
Z Hewelką będzie trudno się wybić poza region, konkurencja jest już spora. Trochę organizacja kuleje, nawet program do końca nie jest ustalony, no i brak promocji więc nie spodziewam się tłumu ludzi, mam tylko nadzieję, że tych najbardziej zorientowanych i zdesperowanych wystarczy, aby zapełnić Amber Expo.
Jedyne co wiadomo, to, że będzie konkurs piw domowych, tylko w 4 kategoriach pils niemiecki i czeski, porter bałtycki i amerykańska pszenica. Aby poprawić frekwencję spróbuję uwarzyć weizen, jeżeli wyjdzie to wyśle.
Mimo wszystko zapraszam, jeżeli będzie pogoda to niedaleko jest ładna plaża można połączyć przyjemne z bardzo przyjemnym.
Impreza w Annopolu będzie się pozycjonować jako kameralna – już zmienili nazwę na Craft Beer Camp: https://www.facebook.com/craftbeercamp
Była jeszcze kameralna Bracka Jesień ale teraz to pewnie połączą z Festiwalem Birofilia. Na reszcie imprez będą tłumy 🙂
Dla mnie największym minusem było stanie po piwo Alchemików i brak klimy na głównej scenie. Reszta bardzo ok.
Co do piw pierwsza piątka: FCh z Szałpiw, Pracownia Piwa, Widawa X, Birbant, Profesja.
Ten ostatni browar zagrał bardzo ostrożnie jak na BGM. Ale fakt piwa bardzo przyjemne, z brakiem jakiekolwiek wady. A to dosyć wyjątkowe patrząc na ostatnie wyczyny kontraktowców i miejscowego browaru Nepomucen. Którego Pale Ale wali mega kanałem ale od jakiegoś czasu ciężko go dostać we Wrocku ;>
Bursztynnik podawany był za zimny i troche jednak za mało wysycony. Powtórzony w Kontynuacji dał radę i pokazał hamerykę. Fajne cytrusy w aromacie i fajna gorycz, trochę lekko ściągająca. Ocena na RT fo poprawy.
Największy zawód to: Pinta; długa nazwa a jedyne co zaserwowali to lekki kanał oraz w smaku poprawne mocne CDA, Mason i Kingpin … ten drugi zaserwował Wita z wadami, no i Doktorzy. Piwo z dodatkiem dżemu, dowalone chmielem jak zwykle, jak na taki ekst. brak ciała. Po ogrzaniu wychodziła nie przyjemna porzeczka. Może niech zostaną przy tych swoich ipach sripach.
Mały plus dla 100Mostów za poprawnego FES, mięty i czekolady nie stwierdziłem.