CBRzeszowGdy mowa jest o piwnej rewolucji często pada stwierdzenie, że to fakt obserwowalny co najwyżej w dużych miastach. Są tam wielokrany, są i piwne festiwale. Jednak poza nimi sytuacja wygląda inaczej. Owszem, w mniejszych miejscowościach można w sklepach czasem znaleźć coś ciekawego ale pod względem lokali z dobrym lanym piwem jest kiepsko. Wydaje się więc, że organizacja festiwalu z piwami rzemieślniczymi w mniejszym mieście ma sens. Kolejną edycję Craft Beerweek postanowiono więc zorganizować w Rzeszowie. Dokładniej rzecz ujmując, to część ekipy tak postanowiła bo pozostali zostają w Krakowie, gdzie będą organizować Beerweek Festival oraz cykl BeerWeekendów. Pozostali słusznie jednak postanowili wyjść z inicjatywą „w teren” i za cel obrali właśnie Rzeszów. Potencjał jest – mieszkańców prawie 190 tys. a do wyboru mają browar restauracyjny oraz dwa lokale w których liczba polskich piw rzemieślniczych na kranie nie przekracza liczby trzech. Także dość skromnie.

L1710605Oprócz nowego podejścia co do wyboru miasta, nowością jest też lokalizacja festiwalu. Czy centrum handlowe to na pewno dobre miejsce dla rzemieślników? Zgrzytało mi to połączenie ale po dotarciu na miejsce okazało się, że nie jest źle. Po pierwsze – festiwal nie odbywał się na zamkniętej przestrzeni a na obszernym patio centrum handlowego Millennium Hall. Paradoksalnie, hipotetyczna lokalizacja w klimatyzowanym centrum nie wydawała się aż tak tragiczną sprawą w kontekście temperatury oscylującej wokół 30° C. Na szczęście wszystkie stoiska z piwem ulokowane były w zbawczym cieniu, a na patio wiał przyjemny wiaterek. Nie da się jednak ukryć, że upalna pogoda nie sprzyja zbytnio dłuższemu piwkowaniu. Frekwencja w ciągu dnia była zatem umiarkowana i dopiero po zmroku teren wypełnił się ludźmi. Późny wieczór z temperaturą ok. 25° C to rzecz w Polsce ciągle dość rzadka, tak jak i widok tłumów popijających craftowe piwo na terenie centrum handlowego. Klimat, trzeba przyznać, wyjątkowy. Porządny festiwal nie może obejść się bez wykładów i prelekcji. Pod tym względem również było nieszablonowo bo przyszło nam przeprowadzić wykłady w salce konferencyjnej pobliskiego hotelu Hilton. To się nazywa nowa jakość. Pewnie że fajniej byłoby zrobić prezentację na festiwalowej scenie ale po kwadransie w pełnym słońcu z prelegenta pewnie nie byłoby już co zbierać.

L1710601No dobrze, ale festiwal to też i piwo więc warto poświęcić trochę miejsca na ogólne wrażenia odnośnie rzeczy które spróbowałem. Na początek Król Lata od Pinty i Braserie du Pays Flamand. Piłem już to piwo ale po raz pierwszy dane mi było je spróbować jako pierwsze. Tym razem we znaki daje się całkiem wyrazista, nietypowa dla witków goryczka no ale przecież to Hoppy Oatmeal Witbier. Treściwe, nawet trochę zbyt bardzo na trzydziestostopniowy upał. Następne poszło Grodziskie od Dukli. W aromacie po równo wędzonki i siarki, w smaku średnio intensywna wędzoność i znów całkiem spore odczucie treści. Kolejne piwo zdobyło moje szczególne uznanie i wracałem do niego kilka razy przez resztę wieczoru. Otóż SummeR z Wrężla okazał się świetnie orzeźwiającym, delikatnie kwaskowym i goryczkowym piwem o przyjemnym czystym aromacie amerykańskich odmian chmielu. Coś jakby Wheat APA. Jak dotąd zdecydowanie najlepsze ich piwo! Skoro przy połączeniu pszenicy i nowofalowych odmian chmielu jesteśmy to jeszcze były dwa piwa w tym klimacie. Festiwalowe American Wheat uwarzone w Zodiaku przez kontraktową Revoltę oraz White Dwarf z Twigga. To pierwsze okazało się dość płaskie w smaku nie posiadając odpowiedniej dla tego typu piw rześkości. Twiggowa amerykańska pszenica była lepsza, z nieźle zaznaczonym cytrusem, choć kartonowe motywy w smaku były tu też obecne. Ważne jednak, że Twigg chyba już na dobre wyszedł na prostą. L1710623Ostatnim ocenianym piwem tego wieczoru było Profanum z Peruna. Nominalnie Black IPA, charakteryzowało się wspaniałą pianą, lekką tylko goryczką oraz zdecydowanie dominującym w aromacie i smaku charakterem palonych słodów. Ta paloność była tak wyrazista, że postanowiłem zerżnąć to piwo z bliźniaczym Sacrum i to połączenie jak najbardziej zagrało.

Kolejny dzień zaczął się jeszcze bardziej upalnie, Grodziskie był więc optymalnym wyborem na początek. Wybór miał paść na Olbrachtowego Piotrka z Bagien ale problemy z instalacją zdecydowanie opóźniły jego podłączenie. Zatem na początek spróbowałem wariację na temat stylu w wykonaniu Piwnego Podziemia. Grodzilla Dudette to jedenastobalingowa wersja stylu w dwóch odmianach. Jedna nowozelandzko-amerykańska chmielona nelson/mosaic a druga australijska chmielona summer/galaxy. Niestety nie wiedziałem o tym zróżnicowaniu i nie podpytałem o próbowaną wersję. Piwo było dość ciemne o przyjemnym, lekko wędzonym, podszytym cytrusowym akcentem aromacie. W smaku wędzonka była właściwie śladowa, co gorsze piwo miało lekką słodycz, nijak nie pasującą ani do stylu ani do okoliczności przyrody. L1710722Gdy w końcu spróbowałem Piotrka z Bagien z piotrkowskiego Olbrachta utwierdziłem się w przekonaniu że to jeden z lepszych Grodziskich na rynku. Optymalna, średnio intensywna wędzonka, przyjemna rześkość i lekkość smaku. Do ideału brakuje tylko wyższego nagazowania. Po Grodziskich przyszła pora na degustację domowych specjałów od Kentakiego ale o tym jest osobny materiał wideo. Kentaki zaimpregnował mnie na resztę imprezy 100% torfowym RISem, nic już więc nie było mi straszne. Jak chociażby przyniesiony przez Ziemka Fałata Niedobity z Pinty. L1710712Piwo leżakowane pół roku z dębowymi płatkami. W aromacie mamy mokre drewno, delikatną owocowość i pojawiającą się po chwili wanilię. W smaku rzeczona wanilia, owoce i kandyzowany cukier. Mimo że w posmaku suche i wytrawne to w odbiorze generalnie słodkie i ciężko pijalne. Potwierdziły się obawy co do alternatywnej nazwy tego piwa: Niedopity 🙂 Szukając orzeźwienia sięgnąłem po Summer Ale z Doctor Brew i podobnie jak wrężelowski SummeR, to piwo było wręcz stworzone na tego typu słoneczną i długodystansową imprezę. Na koniec przyszedł czas na nowości Piwnego Podziemia. No-Mi Hopback Pale Ale nie było chmielone podczas gotowania, wyłącznie przed gotowaniem, na whirlpoolu oraz w hopbacku. Szczerze mówiąc nie odczułem tu jakiegoś wyjątkowego motywu, które wyróżniało by to piwo spośród zwykłych APA. No ale może już późno było i żeby poczuć coś wyjątkowego trzeba było spróbować takiego piwa jak Mustache Ryder z zestem z pomarańczy oraz papryczkami ghost chilli. Początkowo porządne ale niczym nie zaskakujące APA, dopiero po trzech łykach ujawniało swój przyjemny, lekko pikantny charakter. Podsumowując, wypiłem na imprezie sporo ciekawych piw a ich wybór nie pozostawiał odczucia niedosytu. Co do piw z miejscowego browaru restauracyjnego, to ich degustacja ukaże się wkrótce w materiale wideo.

Craft Beerweek Rzeszów uważam za imprezę udaną, choć frekwencyjnie sytuacja najlepiej wyglądała pod wieczór. Cóż, aurę trudno przewidzieć i tak to już u nas jest że wiosną możemy mieć deszcz i temperaturę około 15° C (patrz WFDP) albo tak jak teraz dwa razy wyższą. W każdym razie trend jest jasny – piwne festiwale wkraczają do miast wojewódzkich!

12 komentarzy »

  1. A czego Wam na tym Podkarpaciu brakuje, że tak narzekacie. To jest bardo fajny rejon. Festiwal jak widać na załączonych obrazkach udany. Inne miasta o podobnej wielkości na taką imprezę będą jeszcze długo czekały.

  2. Hm, od strony zwiedzających może i udana impreza, ale od strony wystawców – nikt nie wyjechał zadowolony, łącznie z organizatorami.
    Kilka uwag:
    – wielki telebim, który przydał się wyłącznie do transmisji meczu, a przez pozostały czas – nieużytkowany. Zajął dużo miejsca, no i pewnie kosztował trochę. Zupełnie bez sensu.
    – pokaz warzenia piwa mało interesujący, do tego wkradło się parę merytorycznych błędów, pomimo że prowadzący dużo nie mówili. Wiem, że kilkugodzinne warzenie to mało widowiskowa atrakcja, ale można zrobić coś co przyciągnie uwagę co jakiś czas. Na atrakcje z sali wykładowej nie miałem czasu, aczkolwiek trudno było mi znaleźć informacje co tam się odbywa. Ba, gdybym nie spał w tym hotelu – nie wiedziałbym że coś było. Żadnych ogłoszeń na scenie, żadnych materiałów na telebimie, żadnych zaproszeń… Słabo.
    – przyzwoity ruch był może 2godziny w piątek i pół godziny w sobotę. Poza tym – nudy, na każdym stanowisku wystarczyłaby jedna osoba do obsługi.
    – wejściówki – skutecznie odstraszały gości. Siedziałem jakieś 2h przy wejściu, więcej niż połowa zainteresowanych po usłyszeniu „opłata 5pln” rezygnowała z wejścia. No i konieczność ponownej zapłaty, gdy trzeba było wyjść na chwilę po kasę z bankomatu…
    – chwilowa, parogodzinna dobra frekwencja nie przełożyła się na sprzedaż. Czy przypominasz sobie, żeby reprezentant stanowiska musiał przerwać rozmowę z Tobą, żeby zająć się sprzedażą piwa?
    – żali na organizatorów nie będę tu wylewał, bo to załatwię na priv.

    Ten festiwal pokazał, że na kolejną podobną imprezę w mniejszym mieście [typu Szczecin, Radom, Kielce, Białystok] nikt sensowny nie przyjedzie. Słaba frekwencja przekłada się na niski obrót, człowiek się namęczy 4 dni i zarobek akurat pokryje połowę kosztów. Kwestie promocyjne? Znikome, zwyczajnie nie ma się komu prezentować i kogo przekonywać…

    Za rogiem imprezy w Gdańsku i Łebie. Jestem bardzo ciekawy, jak się powiedzie, bo koszty uczestnictwa się raczej będą wysokie, szczególnie w Łebie. Jeśli wystawcy znów wyjadą z dużym minusem, to na jesień nie bardzo będą chcieli jechać na nieznaną imprezę… Ja się wystawiam w Gdańsku i jeśli będzie słabo, no cóż, trzeba będzie zmienić podejście 😉

    • Adam, dzięki za merytoryczne uwagi. W kwestii promocji to jednak kilka zdjęć z Waszego stoiska się tu się pojawiło i zobaczy je zapewne większa liczba osób niż przez te 3 dni w Rzeszowie 😉 A co do przyszłości to faktycznie może to wyglądać tak że wystawiać się będą wyłącznie rzemieślnicy z danego regionu a pozostałe polskie crafty będą dostępne albo na stoisku organizatora (w Rzeszowie pod tym względem był dobry wybór) albo na stoiskach lokalnych knajp/sklepów. Jadę na Hevelkę do Gdańska, zobaczymy jak będzie 🙂

      • Za promocję to ja zaliczam dojście do nowego konsumenta pijącego koncerniaki i namówienie go na spróbowanie kraftu. Zdjęcia z imprez oglądają głównie birgicy, którzy prędzej czy później kupią moje piwa, więc trudno zaliczyć to za promocję.

        Formuła rzeszowskiego festiwalu była słaba – dedykowana dla birgików, których nie ma zbyt dużo w takim mieście. To byłaby dobra możliwość zaprezentowania się „piwnym Januszom”, ale organizatorzy w ogóle nie przemyśleli tej imprezy.

        Czuję w kościach, że Hevelka też okaże się padaką. Już samo zainteresowanie wystawców niezbyt dobrze rokuje…

        • Hevelka w zamierzeniu kierowana jest do przeciętnego konsumenta. Ale wydaje się, że żeby przekonać takie osoby konieczna jest rezygnacja z opłat za wstęp. Impreza wtedy może być sponsorowana przez któryś z browarów regionalnych na które zazwyczaj „przesiadają się” konsumenci koncerniaków (mniejszy szok cenowy i smakowy). A zapytam jaki dla Ciebie był najbardziej udany finansowo festiwal? WFDP?

          • Najlepiej warszawski – odpadły koszty transportu, noclegów, do dyspozycji mieliśmy cały zespół… Krakowski Craft beerweek też wyszedł zaskakująco dobrze, zupełnie nie spodziewaliśmy się takiego obrotu i tu był niewielki finansowy plus, aczkolwiek patrząc na koszty to całkiem solidnie wyglądało.

            WFDP finansowo był nieco rozczarowujący, po podliczeniu wydatków wyszliśmy na zero (no, może z bardzo delikatnym plusem, coś koło tysiąca), ale apetyty były dużo większe. Jednak tutaj istotnie przeważyły elementy promocji, myślę że zaprezentowaliśmy się dużemu gronu konsumentów które przesiadają się z koncerniaków, oraz poznało nas sporo osób, miałem dużo pytań skąd jesteśmy, co robimy i dokąd zmierzamy ;). Jestem umiarkowanie zadowolony z WFDP, aczkolwiek po relacjach z poprzednich edycji spodziewałem się większej sprzedaży :).

            Pozostałe festiwale w których byliśmy – na dużym minusie, z praktycznie żadnymi efektami promocyjnymi. Prawdę mówiąc, nie dziwię się pierwszoligowym browarom, że partycypują w 3-4 festiwalach rocznie.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.