Niewiele jest takich miejsc w Wawie, gdzie można poczuć się jak na plenerowym wyjeździe. Na pewno jedną z nich jest Chata Trapera zlokalizowana na Kępie Tarchomińskiej. Nazwa nie jest wzięta od czapy. To rzeczywiście jakby żywcem wyjęta ze skansenu drewniana chata kryta strzechą. Kilkadziesiąt kroków dalej jest już wał przeciwpowodziowy i dziki nurt Wisły.

Od razu przyznaję się, że rejony Tarchomina, Nowodworów czy Białołęki są mi obce. Jednak dzięki inicjatywie piwnych pasjonatów znanych jako Białołęccy Birofile mogłem zapoznać się z tym rejonem. Już wiosną zorganizowali oni pierwszy Białołęcki Festiwal Piwa Rzemieślniczego. W tym terminie odbywał się też i WFDP, którego nie zwykłem odpuszczać. Nie było zatem nie dane by zobaczyć osobiście, jak wypadła ta impreza. Szansa na poprawkę pojawiła się w ostatni weekend lata, kiedy to postanowiono zorganizować BeerDzikowy OktoberFest.

No właśnie, oktoberfest. Czy należało spodziewać się ludycznego festynu, gdzie ważniejsze jest ile się pije, niż to, co się pije? Na szczęście okazało się, że organizatorzy utrzymali dystans do oktoberfestowego konceptu. Niemieckie zaśpiewy co jakiś czas pojawiały się w głośnikach, ale można było to potraktować jako element satyryczno-humorystyczny. Myślę, ze całości tej imprezy przyświecało jedno określenie – dystans.

A skoro dystans to luz i dobra zabawa, a nie sporządzanie notatek z tego co się próbuje. Choć oferta była dość spora. Wymieńmy gości: Green Head, Browar Palatum, Browar Huzar, Piekarnia Piwa, Browar Karuzela, The Garage Monks, Craft Kingdom Brewery oraz Club Rock Beer. Dość dużo jak na taką imprezę. Dla klientów im większy wybór tym oczywiście lepiej. Ja osobiście skłaniałbym się jednak ku ograniczeniu liczby wystawców do czterech, góra pięciu.

Sukces plenerowej imprezy zależny jest nie tylko od tego co się serwuje, ale też i warunków pogodowych. Te zaczęły sprzyjać dopiero w niedzielę i w ten dzień postanowiliśmy pojawić się w Chacie Trapera. Taki piknikowy klimat ostatni raz czułem na browarbizowych zlotach. Aromat i żar ogniska, utwory The Beatles i Oddziału Zamkniętego sprawnie wykonywane na żywo przez gitarowy duet. Zaskakująco dużo ludzi pojawiło się tego dnia. Rzecz właściwie nie do pomyślenia w niedzielę na typowo piwnym festiwalu. Tutaj było inaczej. I warto by na kolejnych edycjach utrzymać ten sąsiedzki, piknikowy klimat.

 

4 komentarze »

  1. Atmosfera świetna, potwierdzam, miejsce wyjątkowe – również się zgadzam. Zresztą często tam bywam, nie tylko z okazji piwnych wydarzeń. Nie uważam, że wystawców było za dużo, było tyle ile było i chwała organizatorom, ze zwiększyli przez to możliwość wyboru piw. Jednak, nazwa „Oktoberfest” do czegoś zobowiązuje i jedyne do czego można się przyczepić to brak prawdziwego „oktoberfestowego” piwa, czyli Marcowego. Ale to zastrzeżenie do wystawców, a nie do organizatorów

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.