Najluźniejsze imprezy piwne? Oczywiście te organizowane przy browarach. Ta właściwa dla miasta Warszawy (i Błonia z okolicami oczywiście) odbyła się już po raz czwarty u Artezana. Jakie zmiany w porównaniu do poprzednich edycji? Najpierw spójrzmy na skład: Artezan, Pracownia Piwa, Browar Zakładowy oraz Browar Monsters.

 

Ten ostatni jako tutejszy debiutant zwrócił moją szczególną uwagę, szczególnie w kontekście roszad personalnych w składzie. Jak już zainteresowani wiedzą – Olek Hurko rezygnuje z powodów rodzinnych z uczestnictwa w Monstersach. Za to Janek Gadomski próbuje rozwijać produkcję w niedawno odpalonej Przetwórni Chmielu. Ich pierwsze kooperacyjne piwo Hazy APA pozytywnie zaskakiwało parametrami (11° Blg i tylko 3% alko), jednak w smaku było trochę zbyt wodniste i z lekko piekącą na finiszu goryczką. Ale spokojnie, przecież to dopiero początek. Ciekawostką było DDH NEIPA Single Hop Nelson Sauvin z Jana Olbrachta uwarzone według zwycięskiej receptury Janka z Kuźni Piwowarów. Tak intensywnie aromatycznego piwa z Piotrkowa chyba jeszcze nie próbowałem. Dla fanów tej odmiany chmielu wielka gratka, tym bardziej że w Polskę ruszy już w wersji pasteryzowanej.

Ale to piwa gospodarza były tymi, które podpasowały mi najbardziej. Zacząłem, jak sama nazwa wskazuje od Witam. Citra i El Dorado w składzie. Intensywny aromat jakby świeżo wyciśniętych cytrusów, do tego soczystość, zawartość 4,5% alko i mamy piwo na całą imprezę. Dla koneserów za to była brettowa wersja Bajki o Dzbanie. Ależ to było dobre! W zapachu perfekcyjny balans motywu funky z malinami. Rześkie, kwaśne, owocowe, odfermentowane. Cudny owocowy dzikus. Nie sposób było nie spróbować urodzinowego Panic Button czyli ośmioprocentowego Double IPA. Cytrusy plus nafta, lekka goryczka, soczystość, no i jednak wyczuwalne rozgrzewanie. Po tym piwie mógł się polać już tylko Samiec Alfa…

Podczas 100% Craft 2019 inaugurację zaliczył przybrowarowy taproom. Osiem kranów pod postacią nalewarek Lindra, ascetyczny wystrój, oldschoolowa wieża Hi-Fi. Czy potrzeba czegoś jeszcze? Wspominałem chłopakom o toalecie, ale po oficjalnym otwarciu ma być toitoi. Dobre i to.

Last but not least – koncert Ballbreaker. Tego na tej imprezie brakowało – dynamicznej muzy na żywo. Kapela określa się jako rock’n’rollowa ale było to połączenie klimatów Briana Johnsona z AC/DC na wokalu z solidną heavymetalową muzyczną jazdą rodem z lat 80-tych. Zresztą zobaczcie sami!

Jedyny mankament? Jak to ostatnio bywa – godzina powrotnego pociągu do Wawy. 21:23 to zdecydowanie zbyt wcześnie na finisz takiej imprezy. Może jakiś busik od organizatorów na przyszły rok?

1 komentarz »

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.