Całe zło piwnych premier
Czy Polski Craft premierami stoi? Po części na pewno tak. ElDesmadre w swoim tekście słusznie zauważył, że ilość nowych piw w miesiącu sięgnęła już takiego poziomu, że właściwie tylko ja […]
Polskie rzemieślnicze piwa i browary, relacje z imprez i wydarzeń czyli wszystko to, co w świecie polskiego dobrego piwa najważniejsze
Czy Polski Craft premierami stoi? Po części na pewno tak. ElDesmadre w swoim tekście słusznie zauważył, że ilość nowych piw w miesiącu sięgnęła już takiego poziomu, że właściwie tylko ja […]
Czy Polski Craft premierami stoi? Po części na pewno tak. ElDesmadre w swoim tekście słusznie zauważył, że ilość nowych piw w miesiącu sięgnęła już takiego poziomu, że właściwie tylko ja jestem w stanie trzymać rękę na pulsie. I to też nie bez zadyszki. ElDesmadre twierdzi, że to właśnie pogoń za ciągłymi nowościami jest powodem słabej jakości krajowych piw rzemieślniczych. Czy aby na pewno? Aby się do tego odnieść należy poruszyć kilka kwestii:
Uważa się (a przynajmniej ja tak uważam), że najlepsi rzemieślnicy to ci, którzy warzą u siebie, to znaczy mają własny browar. Ranking Piw 2014 pokazuje, że najlepsze piwa w ubiegłym roku warzyła Pracownia Piwa oraz Artezan. A oni są na swoim. Specyfika tych browarów powoduje, że gros produkcji sprzedawane jest w beczkach do lokali. Wiadomo, zakup linii do butelkowania to większy wydatek. A czego oczekują właściciele lokali? Co przyciągnie ludzi do odwiedzenia wielokranu? Oczywiście piwna premiera i nowe piwo. Kultura piwna w naszym kraju kilka lat temu właściwie nie istniała, w szczególności jeśli chodzi o lokale z dobrym piwem. Wszystko to trzeba budować niemal od zera i tak to wyszło, że model wielokranu to model piwa rotacyjnego, ciągle zmienianego. A najłatwiej zakomunikować jakąś piwną nowość podczas hucznej premiery, najlepiej w obecności półnagich tancerek i darmowych próbek, no w ostateczności jakichś przekąsek i piwowarów, którzy nam o piwie opowiedzą. A skoro liderzy ostro atakują nowościami, to i reszta nie chce zostać w tyle.
To zależy. Browary generalnie obrały strategie rzucenia się na nowości ale absolutnie nie zrezygnowały ze swoich flagowych piw. Pinta ma Atak Chmielu, AleBrowar Rowing Jacka, Artezan Pacifica, a Pracownia Piwa Dwa Smoki. Czy te piwa trzymają poziom? Według mnie tak. No dobra, Rowing nie trzyma. Ale do Dwóch Smoków czy Pacifica zawsze chętnie wracam w dalszej części wieczoru po spróbowaniu nowości. Także nie jest źle. Problem zaczyna się w momencie, jeśli browar nie zbudował sobie takiego flagowca. Wtedy rzeczywiście może usilnie szukać swojego Świętego Gralla próbując trafić w gust klienteli kolejnymi nowościami. W takiej sytuacji po prostu nie ma innego wyboru.
Eldesmadre twierdzi, że poziom craftu jest niski. Naprawdę? To żyjemy w innej rzeczywistości. On żyje w rzeczywistości piwa butelkowego, ja w rzeczywistości piwa beczkowego. Czy naprawdę między tymi światami jest aż taka różnica? Bardzo możliwe. W takiej sytuacji jedyną nadzieją jest rozpoczęcie butelkowania i zbudowania szerszej dystrybucji przez „jakościowych liderów”. Naturalną koleją rzeczy wytną oni z rynku tych, którzy nie trzymają odpowiedniego poziomu. A co do nowych piw to uwielbiam ten motyw ciągłej niespodzianki, nowego smaku który mam możliwość spróbowania podczas wizyty w lokalu. A po degustacji mogę albo wrócić do piwa, które tego wieczoru najbardziej mi podpasowało albo do jednej z tych flagowych marek, które zazwyczaj są obecne na kranie. W świecie wielokranów jest dobrze, naprawdę 🙂
Nie to żebym uważał, że jest idealnie. Dlatego podejmuję polemikę z ElDesmadre, bo poruszył ważną kwestię dojrzałości naszego piwnego rynku. Po latach ostrej posuchy, można powiedzieć mamy piwny raj. To znaczy na tę chwilę raj mają mieszkańcy dużych miast, w których działają wielokrany. Reszta zdana jest na butelki, które jak się okazuje, nie trzymają formy. Ale spokojnie, ten zalew nowości to kwestia odreagowania na ten wieloletni piwny post. Faktem jest, że zaczyna to przybierać trochę groteskowe formy „piwnej biegunki”, której nikt nie będzie mógł zatamować. Dlatego mam nadzieję, że rynek wkrótce trochę okrzepnie, a tocząca się dyskusja na ten temat da do myślenia rzemieślnikom. Bowiem mają oni dbać zarówno o poszukiwaczy ciągłych nowości jak i umysły, które „lubią rzeczy, które już znają” 😉
Docent, tak jak napisałeś w dużych miastach jest dostęp do wielokranów. Ciekawi mnie jaki jest stosunek piw beczkowych do butelkowych? Moim zdaniem butelek jest więcej i przez butelki ludzie poznają nowe krafty. Dlaczego butelki nie trzymają formy skoro są w większości pasteryzowane i docierają do sklepów specjalistycznych w krótkim czasie od premiery? Piwa niepasteryzowane docierają w takim samym czasie i wątpię żeby to wpływało na jakość. Problemem są nierówne warki (rozlew z różnych tanków?). W ogóle problem jest dla mnie niezrozumiały. Interesuję się winem od paru lat i nie znajduję w tu podobnych problemów, czy wino siarkowane, czy niesiarkowane biodynamiczne czy ekologiczne, rzadko zdarza się zepsute, z wadą wynikającą z niewłaściwego transportu, przechowywania w sklepie. Co do wielokranów nie wypowiem się, gdyż w moim mieście beczka pojawia się dwa razy w miesiącu, ale często kupuję piwa Bazyliszka z PiwPaw. Paczka dociera w 24h i nie mamy temp. przekraczających 10C. Dlaczego więc 3 na 7 butelek smakuje jak muł z dna beczki? Czuje że to jest to samo piwo, ale smak jest mulisty, gryząca goryczka aż pali w podniebienie i gardło (mowa o rafinerii)? Co do różnorodności, wg. mnie jest ona znikoma, nawet jak ktoś uwarzy coś na belgach to jest to cienkie strasznie, bo ważąc przez cały rok ipy nie da się dopracować niczego poza tym. Same ipy których jest 90% na półkach sklepów specjalistycznych, też nie zachwycają pomimo że są pchane na okrągło. Double ipa jako tako wszystkim wychodzi, bo ciężko jest zepsuć coś co ma 16-18blg, ale niższe ekstrakty w większości są lurowate. Piwna biegunka jest zła, bo nie możesz wpaść co tydzień do sklepu i kupić dobry sprawdzony stout, porter i ipa, bo nagle masz 20 piw z dodatkiem mydła, powidła, rozmarynem, ginem i popiołem z palenia marzanny.
Stosunek butelki do beczki w browarach kontraktowych to około 80/20 %, w browarach rzemieślniczych (warzących u siebie) około 5/95 %. Butla może być gorsza bo pasteryzator lub linia rozlewnicza jest oględnie mówiąc średniej jakości i może wykręcić niespodziakę. Kolejna kwestia to zakażenia linii rozlewniczej. Beczka zazwyczaj dociera szybciej do knajp, a ja staram się spróbować piwa zaraz po podłączeniu kiedy jest w najlepszej formie. PETainer właściwie nigdy nie jest pasteryzowany i jest najbardziej zbliżony do tego, co było w tanku leżakowym. Problem w tym, że i beczki zdarzają się różne. Jedna może być nalana ze środka tanku, a druga z dna gdzie był osad z drożdży lub chmielenia na zimno. I inny smak gotowy.
E tam. Moim zdaniem zaczyna się tradycyjny dla każdego zjawiska w naszym pięknym kraju proces marudzenia. Jak nie było nic było źle, teraz też jedna pierdoła z drugą pierdoła będą narzekać dla idei, bo taka natura Polaka. A fakty są takie, że przytłaczająca większość naszych „premier” to kontrakty robione przez pasjonatów na cudzym sprzęcie, bez profesjonalnego przygotowania i próbnych partii. Zróbmy piwo, wyjdzie jak wyjdzie, ludzie i tak kupią bo jest koniunktura a nam może się uda zaistnieć zanim się rynek nasyci.
Ludzie! My jesteśmy dopiero na początku dłuuuugiej drogi, nasz rynek się kształtuje, piwowarzy w większości dopiero uczą się fachu. Oczekujmy od nich jakości jak najbardziej, ale nie cudów! Tacy Materscy, Rogaczewscy czy Dziełakowie (z wielkim szacunkiem dla nich i kilku innych magików piwowarstwa) nie rodzą się na pniu i zwykle trzeba czasu, żeby osiągnęli najlepszą formę. Któż jeszcze 3-4 latka temu mógłby się spodziewać 500 premier rocznie?
Jest dobrze, oby tak dalej, nie narzekać tylko konstruktywnie krytykować zachęcając do dalszej pracy! Taka Wasza rola, blogerów i krytyków. To od Waszej postawy w dużej mierze zależy, czy za kolejne 3 lata będą o polskiej rewolucji piwnej pisać w superlatywach, czy może, jak w wielu innych przypadkach o polskiej przeciętności, bylejakości i słomianym zapale.
Trzymam kciuki za Waszą rzetelną robotę i za to, żebyście nie mieli w przyszłości na co narzekać.
Ave!
Słuszny głos. Ale problem jest wart podniesienia i dlatego zdecydowałem się zabrać głos, bo przecież razem kształtujemy tę piwną kulturę i de facto piwny rynek (a przynajmniej rynek dobrego piwa). Będzie tylko lepiej!
Ja bardzo lubię rzeczoną piwną biegunkę 😀
Docent piszesz, że rowing nie trzyma poziomu, ale ostatnie warki były dobre do tego teraz ma się chmielenie zmienić.Faktem jest też, że powstaje coraz więcej browarów kontraktowych, warzących przeciętne piwa.Co do butelek to już całkiem można trafić na piwo inne w smaku od beczkowego.
Rowinga próbowałem z beczki ostatni raz dwa tygodnie temu. Siarka w aromacie. W wawie na kranoprzejęciu też cieniutko z nim było. To cień dawnej świetności. Ale niektórzy mówią, że bandera została przekazana Smoky’emu i to by było o tyle ok, że to piwo trzyma klasę, nawet jest lepsze niż premierowe (w końcu obecnie jest podrasowana wersja „fanowska”). A z kolejnymi Twoimi zdaniami jak najbardziej się zgadzam.
Mamy premiery przez małe i duże „p” i niestety tych przez małe „p” jest zdecydowanie więcej.
Sporo premier od razu spada z afisza. Ja uważam, że piwo którego browar nie powtarza było kiepskie. Taką ocenę daje sam browar niezależnie od recenzji jaką dasz Ty czy inny bloger.
Przykładem tych słabych premier są kolejne wersje AIPA niewiele się od siebie różniące. Sporo premier było związanych z otwieraniem nowych browarów i każdy nowy browar na początek musi zbudować swój asortyment.
Niewątpliwie bardzo dobra dla nas konsumentów jest sytuacja w której, browarom chce się cały czas myśleć nad nowymi produktami, ale też irytuje jeżeli tę naszą pogoń za nowościami wykorzystują wypuszczając pseudo premiery. Nie każdy browar jest w stanie robić wszystkie style na najwyższym poziomie. Celem premier powinno być wypracowanie swojego stałego asortymentu. Myślę, że browary będą musiał się trochę ograniczać. Jeżeli naciąłem się na kiepskie piwo żytnie z jakiegoś browaru to w obecnej sytuacji raczej drugi raz żytniego od nich nie kupię, niezależnie czy będzie to żyto z pszenicą, jęczmieniem, owsem z polskimi, niemieckimi czy mongolskim chmielami.
Ja większość piw kupuje w butelce i wcale nie uważam, że ich jakość jest kiepska. Niestety miłośnicy kraftu nawet jak nie są na 100% pewni że w piwie był diacetyl to z 99% prawdopodobieństwem stwierdzą, że piwo było maślanką i powędrowało w kanał. Jeszcze nie trafiłem na piwo, które było zepsute, lub miało taką ewidentną wadę, że nie dało się go wypić. Ja bym bardziej czepiam się receptury i pomysłu na piwo. Częściej problem jest z powtarzalnością warek. Nad tym elementem browary muszą jeszcze dużo popracować. Musimy jednak zdać sobie sprawę, że tak jak w winie które ma mieć jakiś oryginalny smak i zapach, nie można uzyskać 100% powtarzalności. Słody i chmiele użyte w listopadzie i w marcu dadzą inne efekty, podobnie surowce z bieżącego roku będą inne niż te z poprzedniego z uwagi na opady i słońce w danym roku. Każda warka piwa kraftowego będzie się trochę różniła.
Sprawa jest bardzo prosta: statystyczny kontraktowiec (podkreślam — statystyczny, nie mam na myśli Pinty) warzy gorsze piwo niż statystyczny rzemieślnik z własnym sprzętem. Powodów jest bardzo wiele, ale ogólnie warzenie kontraktowe jest łatwiejsze i tańsze (więc czasem biorą się za osoby bez odpowiedniego przygotowania i na dorobku), a jednocześnie bardziej ryzykowne (nie ma się wpływu na wszystkie procesy produkcji). Jednocześnie kontraktowcy mają znacznie lepszą dystrybucję, bo butelkują. Jest to pewien paradoks, ale ten statystycznie gorszy kraft jest znacznie lepiej dostępny w Polsce, więc siłą rzeczy klienci częściej na jego podstawie wyrabiają sobie zdanie o piwach rzemieślniczych. Jak Pracownia i Artezan zaczną butelkować, zdominują kraftową niszę na lata. Resztą będzie tylko peletonem.
Swoją drogą zadziwia mnie to, że AleBrowar od co najmniej roku popada w coraz większą przeciętność. Nie rozumiem, z czego to wynika. Znudziło im się?
Zgadzam się z Twoją opinią. Kontrakt to generalnie rzecz biorąc brak pełnej kontroli nad całością procesu czego skutkiem jest większe prawdopodobieństwo, że coś pójdzie nie tak. Oczywiście posiadanie własnej instalacji nie jest żadnym wyznacznikiem tego, że piwo będzie dobre ale na pewno mocno się do tego przyczynia. No chyba że piwowarowi nie zależy albo nie potrafi ogarnąć sprzętu…
Z AleBrowarem faktycznie przykra sprawa. Przypuszczam, że kwestia sprzętu w Gościszewie ma tu decydujące znaczenie…