WFP_logoUdało się przeżyć pierwszą edycję Warszawskiego Festiwalu Piwa, choć łatwo nie było. Swoją trzydniową długością trwania impreza dorównała Wrocławskiemu Festiwalowi Dobrego Piwa, a przyznam się że niedzielę potraktowałem jako ciąg dalszy soboty, bez zbędnej przerwy na sen. No dobrze, to udał się ten festiwal czy nie? Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia (choć w tym przypadku bardziej adekwatne mogłoby być – stania). Najpierw odwiedzający  – pierwszego dnia na pewno nie mogli być zadowoleni z długiego czasu oczekiwania na wejście. Gdy do hali już weszli to okazało się, że wentylacji dużo brakuje do jakiejkolwiek efektywności i po prostu było gorąco. Kolejna sprawa to brak miejsc do siedzenia. Skutkowało to przebywaniem praktycznie połowy ludzi na zewnątrz. Problemy te udało się wyeliminować następnego dnia – kolejek już żadnych nie było, a i cztery odskulowe wiatraki pracowały przy halowym suficie. Pojawiły się też stoły i siedzenia na których można było przycupnąć. Wybór piwa, myślę że był mocno satysfakcjonujący, choć festiwalowe Teku, w którym powinno się je próbować rozeszło się już po kilku godzinach. A co było najfajniejsze? Jak to zwykle w przypadku takich festiwali, to możliwość spotkania i pogadania z piwowarami i ludźmi zaangażowanymi w piwną scenę z całej Polski. Naprawdę, to była impreza gdzie liczba znajomych dorównywała liczbie osób, których nie kojarzyłem 😉

W tym momencie dochodzimy do zapytania jak festiwal wyglądał  od strony wystawców? Cóż, nie da się ukryć, że liczyli oni na zdecydowanie większą frekwencję. Wydaje się, że informacja o festiwalu trafiła do ludzi piwem zainteresowanych, a przecież idea organizatorów była taka, by ciekawy i różnorodny świat piwa pokazać przeciętnemu konsumentowi. Z obserwacji dotyczących liczby „pytajników” czyli ludzi, którzy widzą ogrom różnych marek i gatunków i pytają sprzedawców „czym to się je” wynika, że w porównaniu do standardowej 50% obecności takich klientów, w Warszawie było ich zaledwie 10 procent. Nie dziwi zatem rozczarowanie niektórych, że Warszawa nie okazała się festiwalem na którym padnie rekord frekwencji i sprzedanego piwa, tym bardziej, że niektóre browary na swoich stoiskach polewały piwa nawet z kilkunastu kranów. W tej chwili wiemy już, że kolejna edycja WFP odbędzie się w dniach 17-19 kwietnia 2015. Organizatorzy czyli Jacek Materski oraz Paweł Leszczyński (ze wsparciem stołecznych piwowarów domowych z PSPD) na pewno wyciągną wnioski z pewnych niedociągnięć i postarają się trafić z informacją o imprezie „w miasto”. Docenić natomiast trzeba fakt, że dzięki chłopakom Warszawa doczekała się w końcu festiwalu piwnego z prawdziwego zdarzenia i bez dwóch zdań potencjał wzrostu tej imprezy jest ogromny. Ja ze swojej strony dziękuję za pełną frekwencję na mojej prezentacji dotyczącej współczesnej sceny piwnej w Polsce i mam nadzieję, że spotkamy się ponownie już niedługo na festiwalu w Poznaniu!

5 komentarzy »

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.