Listopad to czas gastronomiczno-imprezowej posuchy. Lokale zamknięte, zero jakichkolwiek piwnych rozrywek, poza oczywiście degustowaniem w domu. Jednak nawet w tym tak trudnym dla branży czasie udało mi się zrobić bezpośrednie […]
Listopad to czas gastronomiczno-imprezowej posuchy. Lokale zamknięte, zero jakichkolwiek piwnych rozrywek, poza oczywiście degustowaniem w domu. Jednak nawet w tym tak trudnym dla branży czasie udało mi się zrobić bezpośrednie podsumowanie roku z Marcinem Kwilem w „zakurzonych” przestrzeniach Samych Kraftów. Tydzień później wybraliśmy się na nieoficjalne otwarcie browaru Wiktora Saczuka w podwarszawskim Otwocku. Co prawda to był już grudzień, ale uruchomienie nowego browaru stacjonarnego wpisuję w kronikę listopada.
I tak to już jest w tym piwnym światku, że większe poruszenie zyskało założenie firmy kontraktującej piwo przez pewnego polityka niż wspomniany start wybudowanego własnymi siłami, ulokowanego w rodzinnym domu prawdziwego rzemieślniczego browaru.
Debiut Miesiąca zdobyło piwo, które piłem prosto z tanku w browarze, a które zadziwiło mnie swoją świeżością, mimo że od uwarzenia upłynęły 3 miesiące!
Artezan – Friendly Reminder
Double NE IPA, 18° Blg, 7,5 % alk.
Swego czasu Artezan prezentował gawiedzi różne odmiany stylu IPA w swej serii IPA Tour. Teraz pojawia się IPA Stories, mająca być nawiązaniem do tamtych dawnych czasów. A że upodobania publiki lekko się zmieniły, na start poszedł modny styl New England Double IPA.
Mam wrażenie, że w żadnym stylu nasze piwowarstwo nie poczyniło takich postępów jak właśnie w mocniejszych wariantach IPA. Pamiętacie te mocno słodowe, karmelowe Imperialne IPA z zalegającą, łodygową goryczką i wyczuwalnym alkoholem?
W 2020 jest zupełnie inaczej, a Friendly Reminder jest świetnym tego przykładem.
Prezencja jest perfekcyjna – ciemnozłota średnio zmętniona barwa i obfita, drobna piana.
Aromat intensywny będący ferią świeżych owoców tropikalnych i cytrusów pochodzących od Enigmy, Mosaika i Citry. W smaku przede wszystkim odczucie soczystości, początkowa słodycz, za którą idzie średniointensywna goryczka, sporo odchmielowej owocowości i dopełniający całość wytrawny finisz. Piwo jest bardzo dobrze zbalansowane i mimo obecności słodyczy, mamy „clean aftertaste” czyli reset na języku. Kolejny łyk jest kwestią sekund.
Piwo ma gładką teksturę i kompletnie niewyczuwalne 7,5% alko. Dzięki swej rewelacyjnej pijalności, w ślepym teście właściwie nie do odróżnienia od zwykłego NE IPA.
Wrażenia z wersji butelkowej, próbowanej niedługo premierze tutaj.
Wrażenia z wersji pitej prosto z tanku, trzy miesiące po uwarzeniu, na wideo:
W wyróżnieniach znów wracamy do totalnej dominacji piw jasnych, co może trochę dziwić jak na tę porę roku. W grudniu na szczęście uległo to już zmianie i pojawiła się większa różnorodność. Tymczasem listopad należał do IPA, głównie w odmianie Hazy!