Do kogo należy początek roku? Można powiedzieć: „Do tego, kto pierwszy zaprezentował nowe piwo”. Przypomnijmy, że pierwszą premierą 2013 był Brown Porter od Artezana. Ten jednak wykonał uderzenie podwójne. W styczniu zaprezentował pierwszego w Polsce portera w klasycznej, angielskiej wersji, a już dwa tygodnie później Pale Ale chmielone amerykańskimi i nowozelandzkimi odmianami chmielu. Brown Porter podczas swojej premiery przypominał piwo jak spod miarki BJCP – umiarkowana paloność i karmelowość, średnia treściwość. W międzyczasie było czuć lekko cierpki, przypalony posmak i kwaskowość ale już ostatnia warka to piwo idealnie wpasowujące się w moje gusta. Treściwe, o wyraźnym palonym charakterze nasuwające skojarzenia ze stoutem. W porównaniu do słynnego Fuller’s London Portera jest gęstsze, bardziej wytrawne. W sytuacji, kiedy na rynku mamy tak mało wytrawnych piw ciemnych o względnie niskim ekstrakcie, Brown Porter bardzo dobrze wpasowuje się w tę niszę.

Prawdziwe trzęsienie ziemi wywołało jednak drugie piwo Artezana o nazwie Pacific Pale Ale. Już prezentacja etykiety była zapowiedzią przełomu. Artezan wziął sobie do serca padające tu i ówdzie uwagi o potrzebie odpowiedniego marketingu. Profesjonalna agencja zaprojektowała etykietę, która zebrała zasłużone pochwały wśród miłośników dobrego piwa. Co więcej, panowie postanowili pójść drogą wytyczoną przez AleBrowar, którego piwne premiery można określić słowami: „Jest impreza!”. Hawajskie girlandy, słomkowe kapelusze, bermudy i plażowe koszule – tak właśnie wyglądali piwosze, którzy pojawili się na premierze Pacific Pale Ale. A jak samo piwo? Fenomenalna wprost pijalność, przepyszna cytrusowość i tylko można było mieć zastrzeżenia do aromatu. Tydzień później, kiedy to drugi tank zaczął być opróżniany otrzymaliśmy piwo wprost idealne. Zbalansowana ale wyrazista goryczka, doskonały cytrusowy aromat i smak – to piwo można pić litrami! I znów jak w przypadku Brown Portera otrzymujemy piwo, które do tej pory nie miało swojego odpowiednika wśród krajowych wyrobów.
Mieszkańcy Warszawy przez wiele lat mogli czuć się pokrzywdzeni. Lokale z dobrym piwem powstawały w innych miastach, w stolicy natomiast pojawiały się i upadały kolejne piwne miejsca. Teraz w końcu mamy PDSL i Artezana, którego produkty (i ceny!) wywołują szeroki uśmiech na twarzy miłośnika piwa i wynagradzają lata oczekiwania. Oczekiwania na potrafiący pozytywnie zaskakiwać, nasz lokalny browar.
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…
Podobne
Dziś spróbowałem wersji butelkowej Fuller’s London Porter i muszę zweryfikować swoją ocenę. Anglik i Artezan są praktycznie ze sobą tożsame po względem zapachu i smaku ale ten drugi ma zdecydowanie lepszą pianę. Znaczy światowa klasa!