Już jakiś czas temu pojawiła się opinia, że trzeba nam festiwali profilowanych. Specjalna, jesienna edycja Beer Geek Madness, o ile dobrze kojarzę, była pierwszą próbą takiego właśnie sprofilowania piwnej imprezy. Temat przewodni? Piwa ciemne i kwaśne.

Wybór stylistyczny bardzo dobry. Ja jakiś czas temu marzyłem sobie o festiwalu piw kwaśnych i dzikich, ale jest jeszcze u nas na to za wcześnie. Za mała oferta wśród graczy z naszego podwórka (szczególnie jeśli mówimy o dzikusach), a i fanów takich piw chyba nie tak dużo, by zapełnić festiwalową salę. Postanowiono zatem dookopotować piwa ciemne, co w praktyce sprowadziło się do różnych wariantów imperialnych stoutów. W porządku, ale dla mnie priorytetem była oferta spod znaku Sour.

Formuła BGM w głównym założeniu bez zmian. W tej edycji bilety wyceniono na 149 zł (przedsprzedaż) i 169 (cena regularna). Za możliwość nielimitowanego próbowania piw z 18 czołowych polskich browarów i 14 zagranicznych plus eleganckie szkło to naprawdę nieźle. Tym bardziej, że pojawiły się tu piwa zarówno premierowe, jak i ciężko u nas dostępne. W porównaniu z regularnym BGM mocno ograniczono pulę biletów. Jak się dowiedziałem, wiosną było 2,5 tysiąca, teraz 1,3 tys. Na pewno poprawiło to komfort uczestnictwa w imprezie. Można było swobodnie poruszać się po Zaklętych Rewirach, nie było kolejek do toalet, a te do (niektórych) stanowisk były co najwyżej na kilka minut oczekiwania.

A co ciekawego można było spróbować? Powiem, że nareszcie było coś, co potrafiło zaskoczyć swym smakiem czyli mariaże piwa oraz wina. Przede wszystkim Seyval Blanc od Funky Fluid – Imperialne Berliner Weisse z dodatkiem moszczu winnego szczepu Seyval Blanc. Kwaśne, wytrawne, z optymalnym natężeniem białych winogron podkreślonych charakterem chmielu Nelson Sauvin. Cudna wariacja na temat piwa spod znaku sour ale i dla mnie piwo imprezy. Wkrótce pojawi się wideo – rozmowa z Michałem i Karolem na ten temat.

Drugim pozycją było WILD #2 Riesling Sour Ale z Browaru Stu Mostów. Fermentowane z dodatkiem winogron odmiany Riesling i leżakowane rok w dębowych beczkach. Bardzo rieslingowe w charakterze, rozgrzewające, wzbogacone akcentami funky pochodzącymi od dzikich drożdży bytujących na winogronach. Miałem wrażenie zbyt niskiej intensywności dzikich nut, choć dla innych było w sam raz. Chętnie bym powtórzył.

Trzecim piwem w tym klimacie było Grono z Browaru Cztery Ściany czyli Sour Ale z dodatkiem czerwonych winogron odmiany Regent i z laktozą. Mam wrażenie, że ten ostatni dodatek zepsuł efekt końcowy, bo całość jest zbyt jogurtowa w odbiorze. Ale możliwe, że na doszlifowanie tego piwa trzeba jeszcze chwilę zaczekać.

Czy takie piwno-winne hybrydy będą nowym kierunkiem poszerzającym piwowarski horyzont czy kolejną chwilową modą na naszym rynku? Zobaczymy, choć potencjał jest zdecydowanie na to pierwsze.

A co w kwestii piw dzikich? Tutaj rządziła zagranica, choć i im zdarzyły się octowe okrutniki (patrz Lover Beer). Pokazuje to tylko, jak trudne są to piwa. Zatem po kolei. Norweskie Lindheim Ølkompani. Obydwa spróbowane dzikusy rewelacyjne. Lille Røde było leciutkie w odbiorze (3,7%), świetne zbalansowane między akcentami malin, aronii oraz nutami funky. Z kolei Markens Grøde to „pełnoprawny” wild (7%) – kwaskowy, skórzany, z nienarzucającymi się owocami (tutaj wyczuwalna była delikatna słodycz wiśni). Octowości zero.

Czesi z Wild Creatures nie zawiedli. Ich blend trzech roczników w stylu Gueuze o nazwie Mediation miał tylko jeden mankament – trochę za niskie wysycenie. Reszta fantastycznie kompleksowa. Czekam ciągle na takie piwo w polskim wydaniu.

Na plus również amerykanie ze Strange Roots Experimental Ales. Ich Tafelbier o sile 5,2% okazał się wzorcowym piwem spod znaku Session Wild Ale.

A co najbardziej podpasowało uczestnikom BGM? Nagroda Beer Geek Choice poszła do Browaru Ziema Obiecana za piwo Krzyś. To modny obecnie styl sweet and sour. Mocno marakujowe, kwaśne i jednocześnie słodkie od solidnej dawki laktozy. Dobre, ale odkryciem w kwestii PL były dla mnie piwa wymienione wcześniej.

Podczas ogłaszania wyników dowiedzieliśmy się, że wiosenna edycja będzie imprezą dwudniową. Miałem (i chyba ciągle mam) obawy co do zmiany sprawdzonej formuły. Jednak przy sporządzaniu tej relacji dopadło mnie poczucie, że trochę piw pominąłem i można było intensywniej zapolować na niektóre dzikusy. Zapewne opcja dwudniowa bardziej racjonalnie pomoże rozłożyć siły. A może bezpowrotnie uleci ta aura „jedynego takiego wieczoru”? Nie pozostanie nic innego, jak zweryfikować te wątpliwości już na wiosnę…

 

 

 

 

 

 

 

2 komentarze »

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.